Słowenia – wodospad Peričnic i Planica
Dziś miało padać cały dzień. Choć jak to w górach prognozy nie zawsze się sprawdzają, a pogoda często zmienia. Mialam w planach iść pobiegać w naszej dolinie. Ale szczerze mówiąc, długo biłam się z myślami, czy mi się chce. Wygrała jednak ciekawość biegania w tym otoczeniu. Wybrałam jedynie krótszy interwał, by się nie zajechać. Udało mi się zdążyć w okienku pogodowym.
Chwilę myśleliśmy z Jankiem jak spędzić ten dzień. To znaczy Młody miał gotową odpowiedź – zostać w domku, ale wiedział, że to u mnie nie przejdzie 😆
Wyciągnęłam więc swoje notatki z miejscami, które chciałam będąc tu zobaczyć. I padło na wyjazd do Planicy. Przejeżdżaliśmy już przez nią, jadąc dwa dni temu na rafting do Bovec, ale wtedy nie było czasu na postój i zwiedzanie.
Po drodze do Planicy zaznaczyłam na mapie kolejny z wodospadów. Zaczęliśmy od niego. By ominąć korki, które tworzą się na drodze dojazdowej do Bledu wybraliśmy górską drogę. Mega serpentyny na nachyleniu drogi 18% …
Zaparkowaliśmy w pobliżu wodospadu Pericnik. Krótki, około kilometrowy spacer pod górę i już przy nim byliśmy. Wrażenie super! Zwłaszcza, że za wodospadem jest wydrążona w skale wnęka, którą można obejść wodospad od tyłu. Popstrykaliśmy mnóstwo zdjęć i filmów i wróciliśmy do auta. I wtedy Janka przyjaciel wysłał mu zdjęcie, że też tu był i zrobił z ojcem sesję mniej oczywistą. Spodobał nam się ten pomysł. Rzuciłam hasło, to co idziemy tam drugi raz? I o dziwo zamiast sprzeciwu był entuzjazm. I weź tu zrozum nastolatka. Drugi raz Janek narzucił jeszcze szybsze tempo i pod wodospad prawie wbiegliśmy. Kolejne fotki i trucht w dół.
Dalej pojechaliśmy do Planicy, zobaczyć słynną skocznię, gdzie rozgrywane są zawody w lotach narciarskich. Obiekt składa się z wielu różnej wielkości skoczni, ale ta właściwa jest po prostu gigantyczna. Weszliśmy na jej szczyt, po metalowych schodkach, które w pewnym momencie prowadziły stromo w górę. Na szczycie spojrzeliśmy na pionowy rozbieg w dół. Szczerze podziwiam odwagę skoczków.
Pod skocznią znajduje się budynek sportów zimowych. Jest tam tunel aerodynamiczny, w którym można polatać (niestety był zamknięty), a w podziemiach jest tor pokryty śniegiem do jazdy na biegówkach. Dzieciaki akurat miały trening. Na dworze znajduje się też asfaltowy tor, na którym inni trenowali na nartorolkach. Wszystko w pięknym otoczeniu gór.
Bardzo mi się podoba Słowenia. Jest tu mega różnorodność i warunki do wielu aktywności outdoorowych.