Tajlandia – Ao Nang c.d.
Wczorajszy i dzisiejszy dzień spędziliśmy leniwie w naszej miejscowości. Szczerze mówiąc bardziej mnie taki odpoczynek męczy niż nadmiar aktywności. Nie umiałabym tak dłużej wysiedzieć w jednym miejscu. Przez moment myśleliśmy czy nie popłynąć jeszcze na jakąś wyspę, ale ostatecznie odpuściliśmy, plażę u nas też są ładne. W nogach czujemy jeszcze wejście po schodach do świątyni na wzgórzu.
Janek w końcu mógł się na wakacjach wyspać 😉
Ja wstawałam rano i chodziłam po plaży i sklepikach. Kupiłam sobie kilka ciuchów- będą na kolejne wypady 😉 W trzy pary spodni… dziewczyna miała tyle fajnych wzorów, że nie mogłam się zdecydować. Cena niecałe 20 zł/ szt. Jedynym ograniczeniem był mój mały plecak, w który teraz będę musiała je upchnąć. Inaczej kupiłabym pewnie z każdego wzoru po parze 😉
Wczoraj i dziś do wyjazdu poleżeliśmy trochę na plaży, trochę przy hotelowym basenie. Znaleźliśmy knajpę z pysznym indyjskim jedzeniem. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tutejszego zgiełku i sposobu funkcjonowania miasteczka. Zdecydowanie życie zaczyna się tu po zmroku.
Zaliczyłam kolejne masaż. Nie mogłam się oprzeć. Wczoraj wieczorem aloesowy, na rozgrzane od słońca ciało- zadziałał super. Dziś rano poszłam na ostatni, tym razem szyja i głowa. Dziewczyny tam pracujące, razem z właścicielką wyściskały mnie mocno, każda po kolei, życząc bezpiecznej podróży do domu.
Na lotnisko pojechaliśmy boltem, dobrze się tu sprawdza. Janek rozpoznawał, że częściowo trasa pokrywała się z naszym skuterowym tripem. Żal wyjeżdżać. Za oknem auta, w tle majaczyły skalne formacje.
Tak wzdychałam, że bym tu jeszcze chciała zostać, że po dotarciu na lotnisko okazało się, że nasz lot jest opóźniony o 2h. Tak więc z nocnego spaceru po Bangkoku dziś już chyba nici, bo będziemy pewnie w hotelu po 23. Tym razem wybrałam inną lokalizację, przy Chinatown i Parku Lumpini, którego nie udało nam się zobaczyć na początku pobytu.
Czekamy na nasz samolot mam nadzieję, że przyleci…
A ja byłem kilka razy w Tajlandii, zwiedziłem wzdłuż i wszerz. Przy okazji jednego z dłuższych pobytów, bo prawie dwuletniego podczas pracy w hucie miedzi w Rayong, zwiedziłem też Kambodżę, Chiny.
Z tego pobytu napisałem książkę pt. „Moje pożegnanie z Tajlandią”
– wspomnienie moich przeżyć w czasie pobytu.
Zawsze, kiedy teraz organizuje wyjazdy rodzinne w mniejszych, czy większych grupach na trzy tyg. lub dłużej, wracam tam z sentymentem.
Warto!
Pozdrawiam miłośników podróży.