Madera – lewada
Madera pełna jest szlaków i punktów widokowych. Przyjechaliśmy tu bez sprecyzowanego planu i trochę improwizujemy. Na zasadzie zobaczymy rano w jakiej formie wstaniemy 😉 No to dziś wstaliśmy z nastawieniem: zróbmy sobie luźniejszy dzień. Weszłam w googla i wyznaczyłam pierwsze 10 punktów w kierunku zachodnim od naszej miejscowości do zobaczenia, które fajnie wyglądały na zdjęciach. Mogłabym ich wyznaczyć i ze sto, no ale nie chciałam przegiąć.
Najpierw pojechaliśmy na spacer lewadą do Rei. Miał być rozruch, niekoniecznie cały szlak, ale szło się tak dobrze, że machnęliśmy cały niemal 12km dystans. Bardzo fajna trasa wzdłuż kanału z płynącą wodą jak na lewadę przystało. Droga tylko delikatnie nachylona, gdyby nie płynąca obok wodą nawet trudno by się było zorientować, że jest pod górkę. Przepiękna, bujna roślinność, kwiaty i śpiew ptaków. Pod koniec trasy niespodzianka, spływający na szlak wodospad, pod którym trzeba było przejść. Ja miałam pelerynę, Jacek zdjął górę. Fajna atrakcja. Szlak kończył się w wąwozie, gdzie pewnie po deszczach także płynie spory wodospad. Chwila odpoczynku i powrót tą samą trasą.
Później zgodnie z moją listą stawaliśmy na punktach widokowych. Niektóre były fantastyczne, w tym Miradouro de Sao Cristovao. Prowadził stamtąd także szlak zboczem góry. Z pewnością daje piękne widoki. Może next time. Wypiliśmy kawę, ponapawaliśmy się krajobrazem i ruszyliśmy dalej.
Zjechaliśmy do Sao Vicente. Mała miejscowość położona przy morzu, otoczona ścianami wąwozu. Kilka sklepików, biały kościółek, niemal pusto.
Trasa wzdłuż północnego wybrzeża prowadzi licznymi tunelami, niektóre mają ponad 1,5km długości. Po drodze liczne wodospady spływające ze stromych zielonych zboczy.
Nie udało nam się nigdzie zaparkować w Seixal, które chcieliśmy zobaczyć. Była tam też plaża, ale byliśmy późnym popołudniem i wszystkie uliczki wypełnione autami. A wydaje mi się, że i tak nie ma tu jeszcze tłumów turystów i pełni sezonu.
Zjedliśmy po drodze pyszną rybkę w lokalnej knajpie w jednej z zatoczek. Fajny klimat reggae, muzyka, widoki na ocean.
Na koniec spacer i lody w Porto Moniz. Są tu naturalne baseny lawowe, oddzielone od oceanu, w których można się kąpać.
Zachód słońca już w naszej Santanie. Szybki stop przy tradycyjnych maderskich domkach w kształcie litery A.
Z luźnego planowania wyszedł całkiem aktywny dzień.