Peru – Paracas i wydmy.

Ależ to był niesamowity dzień!
Rano mieliśmy w planie rejs statkiem na pobliskie Islas Ballestas, nazywane peruwiańskimi Galapagos. Podczas rejsu wypatruje się ptaków i lwów morskich. Od strony morza widać też tajemniczy kandelabr. Po dłuższych wahaniach ja jednak zrezygnowałam. Znam swoją chorobę morską i nie chciałam ryzykować złym samopoczuciem na cały dzień lub dwa.
Jacek został ze mną i zamiast tego pojechaliśmy na prywatną wycieczkę do Rezerwatu Paracas. To była świetna decyzja. Rezerwat jest pustynią, poza nami nie było w zasadzie nikogo. Większość turystów od rana płynie właśnie w rejs, a potem odwiedza to miejsce. Totalna cisza i spokój. I te przestrzenie. Uwielbiam takie miejsca. A jak do tego dochodzą wątki o dawnej cywilizacji, skamieliny, to już w ogóle jestem w niebie. Nasz przewodnik niby miał mówić po angielsku, ale jak tylko wyczuł, że ja znam trochę hiszpański to rozmawialiśmy tylko w tym języku. I nawet dobrze nam szło 🙂 a jeszcze robiłam za tłumacza dla yacoola.

Abram zabrał nas najpierw pod moniument upamiętniający przypłynięcie w ten rejon wyzwoliciela miejscowej ludności spod władzy hiszpańskiej, San Martina. To pierwsze z czego słynie rejon Pisco. Drugie, to oczywiście produkcja alkoholu pisco.
Pustynia była niesamowita. Pod rozwalającym się asfaltem, była sól. Dowód, że kiedyś był tu ocean. No i oczywiście całe mnóstwo muszli w piasku. Zajechaliśmy na wiele punktów widokowych, widzieliśmy m.in czerwoną plażę i zawaloną w wyniku trzęsienia ziemi kamienną strukturę „La Catedral” – przypominała God’s Window na Malcie. Były też ptaki, kormorany, pelikany i kuzyni kondorów, które dały pokaz szybowania. Byliśmy oczarowani tym miejscem.
Po połączeniu się z grupą ruszyliśmy w kierunku oazy na pustyni. Wcześniej wizyta w winnicy, krótki spacer z omówieniem procesu produkcji najbardziej znanego tu trunku, czyli pisco. No i degustacja, każda z toastem. Było bardzo wesoło.
Koniec dnia to totalne szaleństwo w buggy po wydmach. Nasz kierowca był świetny! Z impetem podjeżdżał i zjeżdżał z piaskowych gór. Była przerwa na fotosesje i zjazdy z wydmy na deskach. Ubaw po pachy.
Na noc dojechaliśmy do Nazca. Jest 22:30 i idę spać. Jutro czeka nas lot awionetką nad liniami Nazca i oglądanie tajemniczych geoglifów. Jedno z moich marzeń. Fantastyczna podróż, a to dopiero trzeci dzień 🥰

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com