Biegowy resercz
Ostatnie dwa dni wyprawy nie były biegowe, a bardziej reserczowe. Zastanawiałem się będąc w Iten, czy dałoby się znaleźć miejsce do trenowania na podobnej wysokości, ale bardziej wypłaszczone. W samym Iten praktycznie nie ma płaskich odcinków, a nieco bardziej płaska droga wzdłuż trasy do Eldoret nie jest już taka przyjemna ze względu na ruch, hałas i spaliny. Na podstawie zgrubnej analizy rozkładu warstwic znalazłem płaski obszar wokół Mount Kenya i postanowiłem sprawdzić to w realu, skoro jestem już tak blisko (podobno wcześnie rano przy dobrej pogodzie z punktu widokowego w Iten widać szczyt tego wulkanu).
Do Nanyuki, miejscowości leżącej na samym równiku i u podnóża góry dotarliśmy wieczorem. Miasto leży na wysokości nieco poniżej 2000 m. Wokół niego rozpościera się piękny płaskowyż, czyli warstwice nie kłamią. Tu można biegać długie ciągłe w naprawdę idealnych warunkach. Następnego dnia pojechaliśmy samochodem kilkanaście kilometrów na północ do początku jednej z kilku dróg wiodących na szczyt Mt Kenya. Tu przesiedliśmy się na „rowery” i wraz z przewodnikiem daliśmy radę dotrzeć nimi na wysokość 2700 m, czyli do około 9 kilometra, gdzie znowu przecięliśmy równik. Za równikiem miało być już na piechotę, ale akurat jechał jakiś pickup do pierwszego obozu aklimatyzacyjnego i podrzucił nas na sam koniec utwardzonej drogi. Nadrobiliśmy jakieś trzy godziny ostrej wędrówki cały czas pod górę. Kierowca katował reduktor. Czuć było, że przednie koła mają tendencję do odrywania się od podłoża. Droga i wznios przypominały nieco drogę zaopatrzeniową na Śnieżkę, tyle że dobry kilometr wyżej.
W pierwszym obozie na wysokości ponad 3300 m.n.p.m. pogoda niestety załamała się. Zrobiło się bardzo zimno, zaległa mgła i zaczął padać deszcz. Tego dnia nie dane nam było zobaczyć szczytu. Z pierwszego obozu wiedzie ścieżka do drugiego obozu na 4400 m, a stamtąd już na szczyt, czyli 5200 m. Te niecałe dwa kilometry przewyższenia zajmuje ponoć 6 godzin. Przewodnik chwalił się, że robi to w 4 godziny. Mówił też, że jest biegaczem i drogą do pierwszego obozu często biega. Trenował tu nawet z Samuelem Wanjiru i ponoć z samym Haile, ale uwierzę dopiero jak przyśle mi jakieś zdjęcia z tej okoliczności. Nasz przewodnik Duncan opowiadał też, że ze szczytu Mt Kenya da się zobaczyć ocean Indyjski, a nawet Kilimanjaro, na szczycie którego był już 21 razy (na Mt Kenya ma już ponad 60 wejść).