Chalkidiki – powrót

 

Koniec lenistwa i czas powrotu. Choć lenił się bardziej umysł niż ciało. Jak to dobrze móc czasem sobie pozwolić na niemyślenie, nieplanowanie i nieanalizowanie.
Jeżdżąc po Sithoni widzieliśmy wiele szutrowych dróg prowadzących w góry. Mogłyby to być fajne trasy zarówno na trekkingi jak i na jazdę ebikami. Do sprawdzenia kiedyś przy mniej upalnej pogodzie. Tym razem postawiliśmy głównie na pływanie. Yacool śrubował rekordy w wodzie, 5km na raz to już konkret jak na brak pływania na co dzień. Ja sobie zbierałam dystans krótszymi odcinkami.
Wracamy zadowoleni, naładowani słońcem i kolorami, no i trochę stęsknieni za Meshackiem 🙂 Głowa przewietrzona, nogi wypoczęte od biegania, można działać dalej.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.