Pakistan – Gilgit

 

Dziś mieliśmy polecieć samolotem z północy kraju z Gilgit do Islamabadu. Jednak podróż ta od dwóch dni stała pod znakiem zapytania. Linie skasowały parę dni wcześniej w systemie nasz lot. Powód nie do końca był jasny, prawdopodobnie chodziło o złą sytuację finansową linii lotniczej. Trwają też jakieś działania dążące do sprywatyzowania Air Pakistan. Kontrahent mówi, że odwoływanie lotów to tutaj częsta praktyka. Dlatego zawsze trzeba planować powrót do Islamabadu i potem do Europy, tak by mieć wystarczająco dużo czasu na przejazd drogą. Podróż busem nie uśmiechała nam się. Oznaczała bowiem około 17h jazdy. Ponieważ mamy jednego kierowcę musielibyśmy dodatkowo podzielić ją na dwa etapy i zaplanować gdzieś nocleg. To oczywiście nie był problem i szybko powstał plan B. Ale jak to mawiał nasz guide „everything is possible in Pakistan”. I wieczorem dzień przed planowanym lotem okazało się, że rejs ponownie pojawił się w rozkładzie. Oczywiście nie oznaczało to, że na pewno się odbędzie, niemniej jednak dawało cień nadziei.

Z Hunzy wyjechaliśmy wcześnie rano. Podróż do Gilgit zajęła nam około 2h. Na miejscu otrzymaliśmy info, że samolot wystartował z Islamabadu więc o ile wylądowałby w Gilgit to będzie musiał także wrócić. Z nami na pokładzie. Pogoda była piękna. Niebieskie niebo, ciepło. Mamy super szczęście do aury. W deszczu podróż z pewnością byłaby mniej spektakularna.
Mieliśmy ponad godzinę do przylotu samolotu. Postanowiliśmy wykorzystać ten czas na spacer na pobliski bazar. Tu bazar to też była po prostu ruchliwa, główna ulica. Pełno było na niej sklepów, budek z warzywami, rzeźników, knajp. Pochodziliśmy, porobiliśmy zdjęcia i zawróciliśmy. Dzieciaki, ale i starsi przyglądali nam się z zainteresowaniem. Nikt nie zaczepiał, nie nagabywał. Panował ogólny rozgardiasz.

Po wylądowaniu z samolotu wyszedł nasz pilot. Przeszedł dumnie (niczym Tom Cruise w Top Gun, nawet miał takie okularki 😉 ), z podniesioną głową przez halę, w której razem z innymi podróżnymi czekaliśmy na lot. Wyraźnie zdziwił go nasz widok. Podszedł się przywitać i zagadać. Zażartował, że skoro mówimy, że w tym regionie jest tak pięknie, to po co wracać? Zaproponował, żebyśmy tu zostali dłużej, np do jutra 😉

Samolot to była nieduża, śmigłowa jednostka. Z pewnością nie należała do najmłodszych. No ale skoro przyleciała, to duża szansa, że i wróci szczęśliwie… Nasz guide odprawił nas sprawnie. Zadbał byśmy wszyscy mieli miejsca po lewej stronie w samolocie, co gwarantowało super widoki na góry, w szczególności na Nanga Parbat. Pilot w trakcie lotu mówił nad czym przelatujemy. Lot był niesamowitą atrakcją!

W Islamabadzie czekał już na nas kierowca busa. Inny niż do tej pory, bo nasz poprzedni driver potrzebowałby niemal doby, by wrócić do stolicy. Zapakowaliśmy bagaże na dach i pojechaliśmy do hotelu. W końcu ciepły porządny prysznic i ciepło w hotelu. Nikomu nie przeszkadzała ta odrobina luksusu 😆

Po zachodzie słońca pojechaliśmy na pobliskie wzgórza na pożegnalną kolację. Duża restauracja, z mnóstwem ludzi i panoramicznymi widokami na Islamabad nocą. Pyszne jedzenie dopełniło całości.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.