Madera

Lot na Maderę mieliśmy przed południem więc rano poszliśmy pobiegać po Lizbonie. Wyszliśmy po 6, gdy słońce było jeszcze nisko na niebie. Miasto puste, ciche, trochę zaśmiecone po sobotnich imprezach. W terminalu nadal stały dwa cruisery.
Zrobiliśmy rozruchową piątkę i wróciliśmy do hotelu na śniadanie. Fajny początek dnia, w końcu bez pośpiechu.
Lot na Maderę trwał niecałe 2h. Faktycznie moment lądowania i ostatniego ostrego skrętu przed podejściem do pasa lotniska dość emocjonujący. Odebraliśmy wynajęte auto i ruszyliśmy zwiedzać wyspę. Wyznaczyłam kilka punktów na trasie do naszego noclegu. Ruszyliśmy w głąb wyspy wąską, krętą, miejscami niemal pionową drogą. I znowu załączył mi się syndrom dociskania ciałem przodu auta, by to czasem nie obaliło się na plecki. Nie wiem skąd mam w sobie ten lęk. No bo to chyba niemożliwe..? 😉
Pamiętam kręte drogi na Teneryfie, ale tu doznania zdają się być mocniejsze. Przecięliśmy wyspę z południowego wschodu na północ. W ciągu kwadransa wjechaliśmy na wysokość niemal 1300 m z poziomu morza. Momentami jechaliśmy w chmurach. Zatrzymaliśmy się w Ribeiro Frio na pysznym pstrągu. Obok knajpy początek miała jedna z lewad Dos Balcoes. Poszliśmy nią na spacer na punkt widokowy. Piękna zieleń i bogactwo roślinności, do tego śpiew ptaków. Trochę chmur, ale mimo to widoki fajne, mało turystów.
Dalej zahaczyliśmy o punkt widokowy Miradouro do Guindaste, na którym są przeszklone platformy wysunięte w morze. Widoki na spore klify.
Pod wieczór dojechaliśmy na naszą miejscówkę w miasteczku Santana. To będzie nasza baza wypadowa na kolejnych kilka dni.
Intensywnie zaczął się ten nasz urlop, teraz będzie już spokojniej, chyba 😉

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com