Cypr – Pafos
Piątkowe prognozy pogody pokazywały przelotne deszcze przez cały dzień. Rano chmury faktycznie wisiały nad wyspą. Miało padać od 8, więc zebraliśmy się szybko z yacoolem na trening. Pod naszym domem biegła ścieżka rowerowa, którą pobiegliśmy do centrum wioski Latsi. Zakręciliśmy przy marinie i wróciliśmy promenadą wzdłuż wybrzeża. Słońce fajnie świeciło, woda mieniła się różnymi barwami niebieskiego.
Mijaliśmy sporo nadmorskich knajp i willi na wynajem, o tej porze roku wszystko puste. Ciekawe jak dużo jest tu turystów w lecie. Na pobliskich wzgórzach stała metalowa konstrukcja zapewne jakiegoś nowego hotelu. Więcej tego typu obiektów, dużych hoteli po stronie północnej Akamasu nie widzieliśmy. Trening kończyliśmy w deszczu i ze słońcem świecącym nam w twarz. Nad morzem pojawiła się piękna tęcza.
Po późnym śniadaniu pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża na wschód, za Polis. Szukaliśmy jakiejś knajpy przy morzu, by napić się kawy. Wszystko pozamykane. Trafiliśmy na molo, trochę zardzewiałe, na brzegu stały zrujnowane budynki. Szkoda, bo to było piękne miejsce. Niesamowite barwy morza, zatoka, widok na zielone wzgórza. Krajobraz trochę przypominał mi okolice Puerto Cruz na Teneryfie, tylko w dużym pomniejszeniu i bardziej zaniedbane. Mimo to, bardzo mi się tam podobało.
Zawróciliśmy do centrum Polis. Na tutejszej starówce wypiliśmy kawę, ciśnienie musiało być dość niskie, zapewne przez tą zmienną pogodę. Raz padało, po chwili wychodziło słońce. Właściciel kawiarni zafundował nam do kawy naleśniki. Były czerwone i w pierwszej chwili myśleliśmy, że przyniósł nam namoczone serwetki 😁
Mimo niepewnej pogody postanowiłam, że pojedziemy coś jeszcze zobaczyć. Dodatkowo podejrzewałam, że południowa część wyspy może być bardziej słoneczna. Przekroczyliśmy półwysep Akamas, yacool ma już swoją ulubioną trasę i pojechaliśmy zobaczyć rozbity u wybrzeży wrak statku. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy plaży Coral Bay. Fale mocno ją zalewały. Faktycznie ta strona wyspy wydawała się bardziej słoneczna, ale zdecydowanie też bardziej wietrzna niż północna.
Zwiedziliśmy Królewskie grobowce w Phafos, umiejscowione nad samym morzem. Pojechaliśmy też na stanowisko archeologiczne. Tu chłopacy wymiękli i nie chcieli już iść ze mną. Obszar spory, przyjemny na spokojny spacer pośród resztek ruin. Ja przeleciałam po terenie w sprinterskim tempie, by Janek z Jackiem nie czekali na mnie zbyt długo 😆 Zrobiłam zdjęcia, by im pokazać co ich ominęło 😉 – resztki agory, amfiteatru, dawnych zabudowań i świątyń. Całkiem nieźle zachowane mozaiki na podłogach. Niesamowite z jaką precyzją były ułożone z malutkich kafelków. Nie wiem tylko czy kamyki były barwione czy wykorzystywane do mozaik kwadraciki pozyskiwane były już ze skały w danym kolorze…
Wykopaliska są zaraz przy promenadzie w Pafos. Wzdłuż wybrzeża biegnie też całymi kilometrami promenada, ścieżka spacerowa. Można po niej biegać, choć pewnie przy dużym wietrze jest to dość męczące. Dziś skąpana była w słońcu i rozbryzgującej się o brzeg wodzie.
Zjedliśmy obiad w knajpie z widokiem na morze i o zachodzie słońca ruszyliśmy na naszą część wyspy.
Zabrakło jeszcze kilku dni, by zobaczyć więcej na północy wyspy. Z pewnością chciałabym jeszcze raz przejść tym razem już w całości szlakiem Afrodyty na półwyspie Akamas. Yacool chciał pobiegać, albo rowerami sprawdzić szlak Atalante w górach Troodos.
Na wschód od Polis były fajne, zielone wzgórza, które też czekają jeszcze na eksplorację. Z pewnością kolejny tydzień też miałabym czym wypełnić. Cypr jest świetną opcją na zimowy, aktywny urlop 😃
W sobotę rano wylot. W Polsce straszą wichurami i śnieżycami. Zdecydowanie wolałabym taką zimę jak na Cyprze. Tu nawet kiedy pada deszcz, to i tak świeci słońce… 🥰