Peru – Arequipa, dzień 2

Arequipa, nazywana jest też „Ciudad blanca”, czyli białym miastem.
Wiele budowli w historycznym centrum wykonano z jasnego tufu wulkanicznego (sillar). Natomiast z języka keczua najbardziej rozpowszechniona wersja mówi, że nazwa pochodzi od słów ari („szczyt” lub „szczyt góry”) oraz quipa („załóż/rozłóż swój dobytek” albo „zostań tutaj”). Razem mogłoby to oznaczać coś w rodzaju „zostań u stóp szczytu”, co pasuje do położenia miasta pod majestatycznym wulkanem Misti. Według innej legendy inkaskiej, gdy Inka Mayta Cápac dotarł w te okolice i jego ludzie pytali, czy mogą tu osiąść, miał odpowiedzieć: “Ari, quepay” („Tak, zostańcie”). Z czasem zwrot ten miał się przekształcić w „Arequipa”. Bez wątpienia położenie miasta jest przepiękne. Niemal z każdego miejsca widać górujące nad nim szczyty wulkanów Chachani i Misti.
Dzisiejsze zwiedzanie zaczęliśmy od wizyty na lokalnym rynku. Próbowaliśmy tutejszych serów, słodyczy i owoców, których nie znaliśmy. Potem wizyta w katedrze. Na głównym placu, przy którym stoi grały orkiestry, były parady i tańce. Kolejny raz byliśmy świadkami radosnych obchodów święta kościelnego. Słońce mocno dziś świeciło i miasto faktycznie biło po oczach rażącą bielą. Następnie zwiedziliśmy Klasztor św. Katarzyny. Założony przez bogatą wdowę Marię de Guzman w 1579 r. Ma powierzchnię ok. 20 000 m². Jest pięknie położony, na tle wulkanów, zbudowany niczym miasto w mieście. Z nazwanymi dziś ulicami, ogrodami, placykami, budynkami, w którym nadal żyją zakonnice. Zwiedziliśmy kilka pokazowych „apartamentów”, dawny szpital, pralnię, łaźnię i budynek, gdzie gotowały i piekły. Nasza lokalna przewodniczka opowiedziała nam jak wyglądało tu życie od chwili założenia klasztoru. Do zwiedzania został otwarty w 1970 r. Nadal mieszka w mim kilkanaście zakonnic. Kolory budynków, biel, czerwony i niebieski przepięknie ze sobą współgrały na tle błękitu nieba.
Po zwiedzaniu czas wolny na poszwędanie się po zabytkowych uliczkach i zakupy pamiątek. Dziś idziemy wcześniej spać. W nocy wyjeżdżamy do kanionu Colca. Zwiększamy znacznie wysokość. Zaopatrzyliśmy się w tabletki na łagodzenie objawów choroby wysokogórskiej, soroche. Mamy też kokacukierki choć one raczej dla łakomstwa 😉 Fajnie orzeźwia wąchanie „agua de florida”. Ale póki co, odpukać, czujemy się bardzo dobrze.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com