PROJEKT SUB 9 (27) – trening wyizolowany
Piątek, 24 sierpnia
A już myślałem, że nic mnie nie zaskoczy, a tu kolejne ciekawe odczucia i spostrzeżenia. Dzięki ciekawym spotkaniom z innymi biegaczami można zdobyć duże dawki informacji jak należy, a jak nie należy się poruszać. Fajnie, że znów miałem okazję poznać ciekawe historie i poobserwować zmagania różnych poruszających się mas :). Tak teraz traktuję bieg, jako umiejętność, wręcz szczególną umiejętność poruszenia własnej masy w biegu. Ruch wszystko mówi o nas samych, jacy jesteśmy :). To ładnie układa się w komunikowanie bez wypowiadania słów. Obserwacja świadomych zawodników w trakcie biegu zastępuje jakiekolwiek słowa. Rozumiem teraz ile wart jest trening grupowy Afrykańczyków, którzy być może nieświadomie biegają w grupach i obserwują się nawzajem, kodują ruch, oddech, styl itp. w myśl powiedzenia „z kim się zadajesz takim się stajesz”.
Odkrywając kolejne elementy układanki do idealnego ruchu, można by powiedzieć, że poszukiwania nigdy się nie skończą, bo idealny ruch nie zostanie zdefiniowany, ponieważ ruch to sztuka a sztuka to niekończąca się opowieść :).
Robert
Wtorek, 28 sierpnia (35 tydzień)
Wczoraj zaliczyłem kolejny akcent na stadionie. Zamiast 15 zrobiłem 10×1’/3′ – było raczej normalnie, czyli w skali 0-10 było 5, a prędkości 3/km krok 1,8m-1,9m (załącznik), sprężyna taka sobie, czucie takie sobie. Jakoś nie nosiło, więc też nie bawiłem się ruchem, ale utrzymywałem poprawność i skupienie nad techniką. Pod koniec już się spinałem więc zmniejszyłem do 10 powtórzeń. Ubrałem kolce, żeby przyzwyczaić się no i było inaczej. Trudno powiedzieć, bo to inna praca niż w lesie, więc muszę się nauczyć w kolcach. Trudno w nich truchtać, więc od razu trzeba szybko biegać i tu każda minimalna zmiana w ustawieniu ciała i pantografu już odgrywa dużą rolę. Próbowałem na dłuższym kroku, potem krótszym, ale z większą kadencją. Zastanawiałem się jak Mo Farah może takie susy robić? Niesamowite. Ja zdychałem po 200m takich susów. No cóż, jeszcze wiele pracy i systematyczności. Wierzę w adaptację jak nigdy wcześniej.
Robert
Środa, 29 sierpnia
Dzień po akcencie zjazd do 4pkt. w skali 0-10. Zastanawiałem się czy w ogóle wyjść na rozbieganie i zdecydowałem, że pójdę uporczywie męczyć układ nerwowy :). Pierwszy kilometr jak z betonu i po betonie. Świński trucht i cierpliwa delikatna praca nad stabilizacją miednicy i sztywnością sprężyny przerodziła się na drugim kilometrze w coraz lepsze czucie zmiękczenia struktur. Dalej już było tylko lepiej, oczywiście bez noszenia, bo nadal w świńskim truchcie 7-6/km ale z dobrym czuciem, a czasami wypierdzielało w górę, aż ciało się radowało. Wniosek taki, że uporczywe molestowanie ciała daje efekty. Ciało mimo zmęczenia materiału jednak adaptowało się do zadanego mu obciążenia i zaczęło współpracować :). Mimo, że najsłabszy trening w ostatnim tygodniu, to jestem zadowolony z posłuszeństwa i współpracy z własnym ciałem :).
Robert
Czwartek, 30 sierpnia
Na drugi dzień nic wielkiego nie oczekiwałem, a tu zaskoczenie. Już w pracy sikanie wchodziło jak chciałem. Po południu wskoczyłem na trampolinę na 1h. Poczułem swobodę, luz i miękkie nogi, a w przełaju i to wymagającym, fruwałem i bawiłem się techniką jak tylko chciałem. Tempo 4-5/km. Ten zwrot dyspozycyjności ciała jest zaskakujący i trudno w to uwierzyć jak organizm się w ciągu 12h zmienił, szok. Tyle jest jeszcze niewiadomych.
Robert
Zgadza się, ciągle nie możemy uchwycić prawidłowości. Myślę, że rolowanie po treningu i dieta są tu kluczem, ale jeszcze daleka droga, żeby to ogarnąć.
Piątek, 31 sierpnia
Kontynuacja noszenia. Zabawiłem się w zmienny bieg – Fartlek 3x3km narastająco (załącznik). Na celu było utrzymanie sprężynowania i luzu. Kiedyś przy 3:30 zaczynała się już spina, teraz jest kompletny luz :), to cieszy. Było miękko na początku ładowania i sztywno na końcu ładowania. Czułem za każdym razem w podporze jak nabijam się na nogę wykroczną z delikatnym przywiedzeniem. To wszystko super funkcjonuje, gdy skieruję stopy lekko na zewnątrz, ale stawiam je w linii środka ciężkości. Wtedy wzmagam przywiedzenie własnym ciężarem. Nie wiem tylko jak ze stabilizacją miednicy, ale to sprawdzisz jak będziecie u nas 6-10 września.
Robert
Poniedziałek, 3 września (36 tydzień)
Ciąg dalszy przebiega bez zakłóceń, czucie sprężyny utrzymuje się już 4 dzień, akcenty 7×2’/6′ (załączniki 1, 2) przebiegły z dobrym kontrolowanym sprężynowaniem. O dziwo najlepsze czucie i moc były na ostatnim powtórzeniu, średnio 3:06/km, krok 1,8m, 176spm. Dzień później przełaj i dalej dobre noszenie i zabawa na stromych górkach :). O kolejnych warsztatach czytałem z zazdrością, że mnie tam nie ma :(, ale sam też daje radę :).
Robert
Rozkręcasz się. Bardzo dobrze. Widzimy się niebawem w Zgorzelcu. Dowalimy do pieca podczas spotkania, więc oszczędzaj się.
Środa, 5 września
Nogi się kręcą :). Wczoraj 30×30″/90″ też fajnie poszło. Dzisiaj zrobię wolne przed jutrzejszym, naszym treningiem – cieszę się, że przyjeżdżacie :).
Robert
Poniedziałek, 27 sierpnia
Chyba mała eureka. Chyba ogarniam miednicę powoli.
Skoor
No to jeszcze mi to opisz, a będę wiedział nowe rzeczy, bo to jest bardzo istotne w budowaniu warsztatu.
Wtorek, 28 sierpnia
Nudziłem się w związku z bolącym achillesem. Rower to jest jednak nie ten klimat. Postanowiłem sobie pewnego dnia porobić przysiady na jednej nodze i to co zobaczyłem co robię z miednicą przy tym, to aż się za głowę złapałem. Biodro po stronie bez podparcia leci w dół jak głupie. Zacząłem więc kombinować jak tu ten przysiad zrobić, żeby biodro było wypoziomowane i generalnie udało się korygując ułożenie mięśniami brzucha. Później porobiłem jeszcze trucht w miejscu przed lustrem bawiąc się ruchem. Specjalnie gibałem miednicą, żeby później ją wyciszyć i szukałem różnic w odczuciach. Wyczaiłem taki patent z ułożeniem dłoni tak, że kciukiem dotykam dolnej krawędzi żeber, a małym krawędzi biodra (talerza miednicy. Można wtedy wyczuć, czy miednica jest sztywno, czy się giba. Po takich zabawach polazłem biegać.
Olałem sprężynę całkowicie, głównie dlatego, żeby nie obciążać tego achillesa nieszczęsnego i szukałem tego odczucia przy stabilnej miednicy jakie miałem przed lustrem. Generalnie, gdy ułożyłem dłonie tak jak opisałem, potrafiłem napięciem brzucha uspokoić gibanie. Myślę, że sporo straciłem przy tym na długości kroku, ale to teraz nieważne. Chwilę pobawiłem się też w powrót do poprzedniego biegania i wtedy wyraźnie czułem gibanie. Jak do tej pory myślałem, że siadam na nodze podporowej tak teraz wydaje mi się, że to noga w wahadle tylnym pociąga miednicę do tyłu i w dół. Niby efekt wizualny ten sam, ale jeśli mam rację, to by wypadało chyba wyluzować i rozciągnąć czwórki.
Co jakiś czas musiałem sobie pomagać dłońmi w stabilizacji, ale efekt dość dobrze się utrzymywał. Przy okazji wyszła jeszcze jedna fajna rzecz. Okazało się że najłatwiej jest stabilizować miednicę, gdy jednocześnie zrobię garbusa – takiego konkretnego i pochylę głowę, czyli wybiorę luzy w ciele. Pojawia się wtedy sprężynowanie, ale już z góry, nie z samych nóg. Teraz to „taknięcie” nie jest takie, że ja sobie potakuję, bo tak trzeba tylko ono wychodzi z przeciążenia. Coś jak odkształcanie pod wpływem ciążenia i ruchu jakiegoś elastycznego pręta, nie wiem jak Ci to opisać.
Skoor
Obrazowo opisujesz. Ciekawe doświadczenia i wprowadzę je do swojego warsztatu, żeby sprawdzić to na innych.
TRENING WYIZOLOWANY
Klamka zapadła, decyzja podjęta, zobowiązanie zaciągnięte, jak już się powiedziało A, to teraz trzeba się zaprząc w tak zdefiniowany kierat, dążyć do Be, a nawet do Zet. Te i podobne określenia można wymieniać dalej, barwniej i dosadniej, a wszystko służy budowaniu wizerunku osoby sumiennej i zdyscyplinowanej. Przez to godnej zaufania i cieszącej się szacunkiem w społeczeństwie. Taka jest nagroda, a jaka jest cena dążenia do takiej obywatelskiej doskonałości?
O ćwiczeniach wyizolowanych, czyli angażujących fragment ciała lub poszczególne grupy mięśniowe, pisałem przy okazji prezentacji książki o powięzi w sporcie. Trening wyizolowany można więc zdefiniować jako zestaw ćwiczeń wyizolowanych, ale w tym momencie nie o taki trening chodzi.
Pracując nad techniką biegu z amatorami i wyczynowcami dostrzec można stały i niezależny od sportowego zaawansowania mechanizm działania socjalizacji. Człowiek podlega jej od dziecka i proces ten wpływa na niego przez całe życie. Wspólny system wartości, postaw i zachowań jest w końcu tym, co spaja jednostki w charakterystyczne kulturowo grupy i większe twory składające się na cywilizację zachodnią. Pozostając w kręgach oddziaływania tej cywilizacji, Anglik, Polak, Czech czy Francuz będą dzielić postawę człowieka zachodu, polaryzując tym samym postawę człowieka wschodu lub ogólniej człowieka trzeciego świata. Tu właśnie pojawia się ten charakterystyczny i tak inny od naszego rys postawy człowieka z trzeciego świata, czyli tego Innego, który pomimo porozumiewania się w języku angielskim, zupełnie odbiega od wzorca zachodniego swoją postawą.
Postawa ciała jest manifestacją wewnętrznych emocji, jest historią którą codzienne życie pisze. Najczęściej ryje pługiem po grzbiecie. Stres, zobowiązania i gonitwa z czasem by utrzymać standard życia, a niekiedy by po prostu przeżyć do pierwszego. To nie dzieje się bez wpływu na jakość naszego biegania. Popularne powiedzenie – biegam, żeby się odstresować – jest dosadnym podkreśleniem tego zjawiska. Spacerując po biznesowej dzielnicy Nairobi da się zauważyć innych, niż zazwyczaj widzianych na biegach europejskich, Kenijczyków. Opisując ich ruch można obrazowo i niepokojąco znajomo powiedzieć, że – pracują, żeby się stresować.
Trening wyizolowany, albo trening w wyizolowaniu będzie w tym kontekście jawić się jako swoista odskocznia, azyl, chwila wytchnienia. Lecz ciało tak nie działa. Nie da się go zresetować na pożądane w ruchu biegowym parametry, a po treningu znowu wrócić do ustawień fabrycznych. To się nam tylko tak wydaje, że pracując nad techniką biegu raptem łapiemy luz i flow. Co najwyżej nieznacznie zbliżamy się do tych obcych i egzotycznych dla nas stanów. Czas przeznaczony na trening to zaledwie chwila przerwy od schematycznej spiny i systemowego stresu. Taka jest cena nierzadko bezrefleksyjnego dążenia do bycia człowiekiem sukcesu.
Dlaczego praca nad technika biegu jest taka trudna? Dlatego, że swoboda ruchu, jego obszerność i płynność stoi w sprzeczności z naszymi normami kulturowymi i wzorcami zachowań. Czy wyjazd i zamieszkanie na stałe w Afryce jest sposobem na uwolnienie się od tych norm? Poniekąd tak, ale wybuchy wściekłości, niemocy i poczucia beznadziei trafiają się nawet takim autsajderom jak bracia Robertson, którzy na stałe zamieszkali w Iten, a spinką potrafią zaimponować najbardziej rasowemu szczurowi z korporacji. Czy istnieje jakiś skuteczny trening, dzięki któremu można poprawić swój ruch? Tak. To trening uważności i obsesyjnego wręcz (nie lubię tego słowa, bo ma zły wydźwięk, ale niesie zarazem największy ładunek emocjonalny) obserwowania siebie samego w ciągu dnia. Tylko wtedy trening przestanie być wyizolowany od życia.