RPA – Drakensberg

Opuściliśmy Umhlanga i Durban i ruszyliśmy w głąb kraju w kierunku Gór Smoczych. Zatrzymaliśmy się mniej więcej w połowie drogi, w miejscu, gdzie w 1962 roku patrol policji zatrzymał i aresztował Nelsona Mandelę. Mimo, że Mandela zamienił się ze swoim kierowcą miejscami, by zmylić policję został przez nich rozpoznany i aresztowany. Jedna teoria mówi, że zdradził go ktoś z jego partii ANC, inna, że było w to zamieszane CIA. Były to czasy zimnej wojny, a ANC było uznane przez Zachód za organizację terrorystyczną i sprzymierzoną z Rosjanami.
Zwiedziliśmy multimedialne muzeum poświęcone Mandeli i czasom apartheidu. Na wejściu stało auto, którym jechał tamtego dnia, a na ścianach wyświetlane były filmy z różnymi wydarzeniami. W gablotach plakaty, dokumenty i inne przedmioty.
Po wyjściu z budynku muzeum szło się długą ścieżką do fantastycznej rzeźby, która pod pewnym kątem patrzenia układała się w twarz Mandeli. Długa drogą do wolności… przy ścieżce było 28 tabliczek z różnymi faktami, każda upamiętniająca rok życia, który spędził w więzieniu.
Dalsza podróż w kierunku naszej kolejnej destynacji opiewała w liczne zachwyty. Mijaliśmy pięknie utrzymane farmy dawnych Burów. Przycięte trawniki, ładne ogrodzenia, mieszkańcy przemieszczający się po szutrowych drogach swoimi pickupami. A potem pojawiły się na horyzoncie góry. Nie sposób nie zakochać się w tych krajobrazach.
Przyjechaliśmy do naszej lodge, przepięknie położonej z widokiem na pasmo Gór Smoczych. Nie zdążyliśmy co prawda na lunch, ale chęć pójścia na szlak była tak duża, że nikt się nie przejął brakiem posiłku. Zrzuciliśmy szybko bagaże w pokojach i Nico podwiózł nas kawałek na początek szlaku. Mieliśmy około 2h światła dziennego więc nie chcieliśmy tracić czasu. Zrobiliśmy sobie fajny spacer pod wodospad. Widoki wow, mój telefon pęka w szwach od ilości zdjęć i filmów. Wieczorem pyszna kolacja w hotelowej restauracji.
Kolejnego dnia mieliśmy zaplanowany trekking po górach. Wstępnie chcieliśmy zrobić dwa, jeden do lunchu, potem posiłek w hotelu i wyjście na drugi. Ponieważ pogoda była obłędna nasz guide zaproponował nam dłuższą trasę do Blind Men’s Corner. My ją jeszcze trochę uatrakcyjniliśmy i wróciliśmy innym szlakiem, choć bardziej wymagającym, by nie powielać drogi i więcej zobaczyć. Całość zajęła nam ok 5h, przeszliśmy 14 km, pokonaliśmy 700 m przewyższenia. To było zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc w jakich byłam. Piękno przyrody powalało. Czasem ścieżka była szersza, czasem bardzo wąska i zarośnięta wysokimi trawami.
Dotarliśmy do lodge pod koniec pory na lunch. Zjedliśmy i stwierdziliśmy, że resztę popołudnia spędzimy przy basenie. Woda w nim była bardzo rześka, ale nie mogłam sobie odmówić kąpieli z takim widokiem. Zapytałam kelnera czemu nikt nie pływa. Zszokowany stwierdził, że przecież teraz jest zima, kąpać się można latem, w grudniu 😉
Przepiękne miejsce!

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com