Cypr – Akamas na piechotę
Rano byliśmy nieźle zmasakrowani po środowych rowerach. O bieganiu nie było mowy, no ale przesiedzieć cały dzień nic nie robiąc to też nie w naszym, no dobra, nie w moim stylu 😉 Mieszkamy teraz pomiędzy Polis a Latsi. To ostatnie miejscowości przed półwyspem Akamas od strony północnej. Ta część wyspy jest bardziej zielona, pagórkowata, z fajnymi plażami,zatoczkami. I przede wszystkim bez wielkich hoteli i masowej turystyki.
Podjechaliśmy autem do końca asfaltowej drogi w Latsi. Znajduje się tam dość zaniedbany ogród botaniczny i Łaźnie Afrodyty. Nie jest to miejsce warte specjalnie jechania tam. Mały naturalny basen, ze skał spływa do niego woda i tyle. Ale to co najciekawsze znajduje się za tym punktem. Rozpoczynają się stamtąd szlaki piesze po półwyspie.
Chłopakom nie chciało się chodzić, a ja nabrałam ochoty na spacer, by trochę się rozruszać. Chciałam iść wzdłuż wybrzeża od Łaźni Afrodyty do Fontanny Amoroza, gdzie wczoraj dojechaliśmy rowerami. Chłopaki pojechali na lody, a ja ruszyłam.
Szlak od razu zaczął się piąć mocno w górę, po kamlotach. Po kilometrze stromego podejścia na chwilę się wypłaszczył, a między kolczastymi krzakami widać było całą zatokę. Super widoki. Ruszyłam dalej, ścieżka miała czerwoną barwę, niczym w Kenii. I wciąż pięła się w górę. Po przejściu 2,7 km i 280 m wzwyż stwierdziłam, że coś tu jest nie tak. Szlak co prawda był piękny, dobrze oznakowany tabliczkami ze strzałkami, ale miałam iść wzdłuż wybrzeża, a tymczasem ewidentnie przecinałam Akamas w poprzek. Wyjęłam telefon i na googlu sprawdziłam, że faktycznie idę w zupełnie inną stronę. Tak właśnie wygląda moja orientacja w terenie 😂 Dlatego uwielbiam podróżować z Jankiem, on logistykę ogarnia świetnie, ja mogę się skupić wtedy na tym co, a on jak.
Wysłałam screena z mojego położenia młodemu. Stwierdził, że nawet go to nie zdziwiło i potwierdził, że idę zupełnie gdzie indziej. Zawróciłam i zeszłam ostro w dół do punktu wyjścia. Na dole znalazłam mapę, z której wynikało, że szłam szlakiem Afrodyty, którym zatoczyłabym pętlę i wyszła na ścieżkę wzdłuż wybrzeża. Ale google nie pokazywał tych ścieżek, a ja jakiś czas temu odinstalowałam sobie różne aplikacje w telefonie, w tym map.cz, które są zdecydowanie dokładniejsze.
Szybka decyzja kończyć spacer czy iść tam, gdzie chciałam od początku. W pogodzie pokazywało, że mimo chmur ma padać dopiero od 16. Poszłam więc. Droga prowadziła cały czas skrajem półwyspu, momentami trochę pięła się w górę, ale generalnie było płasko. I było zupełnie pusto. Mijały mnie dwa terenowe auta, jedno lokalne, drugie z turystami na wycieczce typu „jeep safari po Akamas”. Szczerze mówiąc taka jazda nie bawiłaby mnie. Natomiast marsz bezdrożami był super. Fale mocno rozbijały się o skalisty brzeg.
Po 6 kolejnych kilometrach doszłam do celu, Fontana Amoroso. Kilka głębszych oddechów, fotek i powrót tą samą trasą.
Po drodze dzwoniłam do chłopaków, by przyjechali odebrać mnie z parkingu. Janek miał za zadanie znaleźć dobrą knajpę na obiad, zasłużyłam 😉
W sumie wyszło mi ok 18km marszu, czułam się zmęczona i głodna. Podjechaliśmy autem do centrum Polis. Wybrana knajpa była niestety zamknięta, oni tu otwierają się na jedzenie późnym wieczorem. Przeszliśmy więc wąskimi uliczkami starówki szukając innego miejsca.
Znaleźliśmy ładną restaurację, w chwili gdy lunął deszcz. Idealnie wg prognozy.