RPA – Eswatini
Prognozy nie były najlepsze, miało padać. O wschodzie słońca poszliśmy na bush walk po najstarszym parku narodowym RPA – Parku Krugera. Towarzyszyły nam dwie strażniczki z długą bronią, Pindi i Dominique. Udzieliły nam krótkiego instruktażu jak mamy się zachowywać podczas tego pieszego safari i powoli ruszyliśmy. Zaraz za bramą analizowaliśmy skład kupy słonia i hipopotama, poznając ich preferencje żywieniowe 😉 Na mokrej ziemi wyraźnie odciśnięty był ślad łapy dużego kota, podobno lamparta. Pindi wyjaśniła czym różni się ten ślad od odbicia łapy hieny czy geparda.
Znajdowane tropy świadczyły, że zwierzęta są naprawdę blisko naszego obozowiska.
Spacer trwał ok 2h i naprawdę był ciekawy. Pindi, głównodowodząca naszą grupką, opowiedziała nam o życiu i koloni termitów, próbowaliśmy roślin i wypatrywaliśmy wśród traw kokonów z larwami modliszek.
Po powrocie do campu, szybkie śniadanie i wyjazd w kierunku małego państwa, Eswatini, dawniej Swaziland. Niestety pogoda się zupełnie zmieniła i całą drogę padał deszcz więc trudno było zorientować się w krajobrazie tego kraju.
Przekroczenie granicy szybko poszło. Jedna pieczątka na wyjazd z RPA, kolejna za wjazd do Eswatini. Tuż przy granicy zwiedziliśmy rekonstrukcję typowej wioski Swazi. Dziewczyna opowiedziała nam o zwyczajach, panuje tu poligamia, budowie domostw.
Potem wzięliśmy udział w pokazie tańców i śpiewów. Mocne głosy występujących, bębny i energiczne tańce. Mimo, że nie jestem do końca fanką tego typu miejsc to cieszę się, że wzięliśmy udział w tym pokazie. To pozwala zachować tradycję tego ludu.
Eswatini jest małym państwem, ok 18 razy mniejszym niż Polska. Zamieszkuje je ok 1,15 mln ludności. Gospodarka opiera się na przemyśle drzewnym, uprawie trzciny cukrowej i turystyce. Panuje tu olbrzymi odsetek zarażonych wirusem HIV, ok 50%. Stopień bezrobocia także jest bardzo wysoki ok 26%. Większość ludzi mieszka w stolicy, Mbabene.
Dojechaliśmy do naszej lodge krótko przez zachodem słońca. Ponownie powitano nas welcome drinkiem. Wspólna kolacja z kuflem lokalnego piwa, Simbebe, produkowanego tu z kukurydzy, wymiana wrażeń i do spania z szumem deszczu za oknem.