Barcelona – plaża zimą

 

Widok niebieskiego nieba z rana przekonał mnie, by iść pobiegać. Aby uniknąć problemów z trafieniem do domu, biegłam długimi prostymi ulicami, bez kombinowania. Rano było całkiem rześko, myślę, że nie więcej niż 6-7 st. Zrobiłam przyjemne 5km w ramach rozruchu i wróciłam do chłopaków na śniadanie. Jutro może pobiegnę sobie do morza. Po dwóch dniach w mieście już pewniej się czuję logistycznie. Poza tym ulice przecinają się tu pod kątem prostym (oraz trafiłam na dwie bardzo długie ulice przekątne – jedna ma nawet nazwę Avenida Diagonal) więc przy elementarnym ogarnięciu i kilku punktach charakterystycznych poruszanie się po Barcelonie nie jest trudne.

Dziś głównym celem było odszukanie punktu jutrzejszego startu biegu Sebastiana i miejsca odbioru numerów startowych. Według informacji od organizatora można to zrobić tylko w dniu biegu, w krótkim przedziale między 1,5h a pół godziny przed startem. Bieg na dystansie 5km jest tylko dla światowej elity. W sumie biegnie raptem 49 mężczyzn (Sebastian jest jedynym Polakiem w stawce), kobiet jest zgłoszonych 33. Organizatorzy zadbali o bardzo mocną stawkę i zapowiadają walkę o rekord świata wśród pań, obecnie jest to 14:29.
Później ulicami miasta zostanie jeszcze rozegrany bieg masowy na dystansie 10km i tu wystartuje już 9000 biegaczy amatorów.

Trafiliśmy do siłowni, gdzie jutro mają być wydawane numery startowe, ale pracownicy nic nie wiedzieli o tym fakcie. Dzwonili przy nas do szefa obiektu i ten też nie potrafił nam potwierdzić nic. Na szczęście Sebastian ma znajomego Hiszpana, który jutro też będzie walczył o nowy rekord życiowy i który startował w tym biegu w poprzednich latach. Fifa nas uspokoił mówiąc, że to na pewno to miejsce.

Z punktu startu był rzut kamieniem do morza. Sebastian poszedł na swój rozruch, a my z Jackiem usiedliśmy na słonecznej promenadzie. Dziś pogoda była piękna, łapaliśmy słońce. Na plaży ludzie grali w siatkówkę plażową, biegali po promenadzie, jeździli na rowerach i rolkach, ćwiczyli jogę. Mam wrażenie, że tu wszyscy się ruszają. Ale taka pogoda na pewno temu sprzyja. Jak jest tak słonecznie i ciepło, to się po prostu bardziej chce żyć. Seba skończył w międzyczasie swój trening, potem razem jeszcze posiedzieliśmy chwilę na plaży. Woda w morzu zimną, ale kilka osób się kąpało, ja tylko zamoczyłam stopy. Na poprzednim wyjeździe było tak aktywnie, że przez tydzień nie znalazłam na to czasu 😂

Potem autobusem Seba wrócił odpoczywać do naszego mieszkania, a my z Jackiem pojechaliśmy pozwiedzać. Udało mi się go namówić na spacer po Parku Guell. Wysiedliśmy za wcześnie z autobusu i trochę się powspinaliśmy na wzgórze, na którym się znajduje. Pamiętałam z mojej wycieczki do Barcelony, sprzed ćwierć wieku, że bardzo mi się tam podobało. Zaskoczyło mnie, że wejście do parku jest płatne, ale jeszcze bardziej wiszące wszędzie kartki z napisem „sold out”. Niedowierzając podeszłam do okienka zapytać o co chodzi z tymi biletami. Pan potwierdził, że bilety wstępu są wyprzedane na kolejne dwa dni! Nie mogłam w to uwierzyć, przecież park to park, jak to możliwe, że nie można do niego wejść. Tak samo dziwili się inni turyści. Pan w okienku stwierdził, że „Barcelona to była tu kiedyś, teraz jest Las Vegas…”
Rada, gdyby ktoś chciał zwiedzić park, bilety najlepiej kupić zawczasu on-line. Dzienny limit wejść to 14.000 osób i jak widać nie trudno go osiągnąć.
Trochę zawiedzeni, zwłaszcza ja zaczęliśmy schodzić na dół. Po drodze trafiliśmy na świetną knajpę, serwującą włoskie dania i hiszpańskie tapas. Jedzenie było super.

Autobusem zjechaliśmy do centrum. Poszliśmy zobaczyć słynne domy projektu Gaudiego, Casa Mila i Casa Batillo. Szerokimi alejami przelewały się tłumy turystów. Dosłownie ludzie wlewali się i wylewali falami ze sklepów.
Po drodze weszliśmy do stacji metra, doładować naszą kartę T-familiar na przejazdy komunikacją miejską. Kupując ją wczoraj na lotnisku myślałam, że nam wystarczy, ale jednak nie. Karta ta upoważnia do 8 przejazdów w ciągu miesiąca od pierwszego odbicia i może z niej korzystać kilka osób. Doładowaliśmy kartę 10 euro, wzięłam potwierdzenie zapłaty i ruszyliśmy jeszcze trochę pospacerować.
Do metra weszliśmy na innej stacji. I bardzo się zdziwiliśmy, gdy karta nie zadziałała. Był komunikat, że jest pusta. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, bo przecież zapłaciłam, miałam paragon i zejście z konta kasy. Zaczepiłam przy bramkach jakąś grupkę lokalsów, bardzo się zaangażowali i próbowali nam pomóc. Ale też nie rozumieli dlaczego karta nie działa. Udało nam się w końcu znaleźć pracownika na stacji, który nam pomógł. Okazało się, że podczas doładowania karty powinnam ją przyłożyć do czytnika na początku i potem na końcu tego procesu. Tego drugiego razu nie zrobiłam. Mimo, że można wybrać napisy po angielsku, to w chwili wyboru operacji, w tym przypadku doładowanie karty, napisy dalsze z automatu zmieniają się na hiszpański… Poprosiłam tego chłopaka, by nam pomógł ponownie ją doładować. Faktycznie pojawił się komunikat, który był i za pierwszym razem, a którego nie zrozumiałam, by przyłożyć kartę. Dziwne tylko, że mimo wszystko automat pobrał kasę. Pan zapewnił, że pieniądze będą mi zwrócone w ciągu 72h na konto, z tytułu błędnej transakcji. Ciekawa jestem czy faktycznie tak będzie, na szczęście to nie duża kwota, ale pewnie nie jesteśmy jedynymi turystami, którzy nie zrozumieli instrukcji w języku hiszpańskim.

Po wyjściu z metra było już ciemno. Poszliśmy do domu inną trasą, węższymi bocznymi uliczkami, oświetlonymi świątecznymi lampkami. Tu, mimo także sporego pieszego ruchu panowała spokojniejsza atmosfera. Było bardziej swojsko.

Przyznaję, że wczoraj byłam trochę przytłoczona Barceloną. Może dlatego, że prostu z podróży za szybko i za dużo chciałam zobaczyć. Do tego było zimno i pochmurnie. Dziś spacery w słońcu, leżenie na plaży, większy chill sprawił, że jednak stwierdzam, że jest tu fajnie. Przede wszystkim jest dużo różnych opcji na spędzenie czasu, można znaleźć to co się lubi odkrywając różne oblicza Barcelony.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.