Cypr
Przed wylotem na Cypr wciąż sprawdzałam prognozę pogody i nie wierzyłam, że o tej porze roku może tu być nadal tak ciepło. Nasze kompaktowe pakowanie bardzo lubię, ale trochę się namęczyłam tym razem, by do małego plecaka spakować buty i ciuchy do biegania, na rower, do chodzenia w ciepłe dni i chłodne wieczory. Ale daliśmy radę. Jacek z Jankiem standardowo mieli jeszcze pół plecaka pustego 😆
Trzy godzinny lot i po tygodniach zimna i szarugi oślepiło nas słońce. Ależ mi tego brakowało! Szybko odebraliśmy auto i ruszyliśmy pilnując się lewej strony drogi. Wczoraj na szybko wyznaczyłam kilka punktów wartych zobaczenia od lotniska do naszego zakwaterowania. Podzieliłam nasz tygodniowy pobyt na dwie części, z 3 noclegami w Limassol i kolejnymi czterema w okolicach Polis.
Zahaczyliśmy o Skałę Afrodyty, na którą wlazłam. Chociaż nie wiemy do końca czy ta słynna skała to ten duży kawał skały czy mniejsza leżąca za nią, głębiej. Później pojechaliśmy na krótki spacer szlakiem Afrodyty. Będąc tu chcemy przy okazji sprawdzić różne miejsca pod kątem biegania. Ścieżka fajna, wśród zieleni, ale mnóstwo much i dużo wystających z ziemi kamieni, o które biegnąc łatwo się potknąć.
Głodni zajechaliśmy do Pisouri, ale trafiliśmy na sieste. Kupiliśmy trochę owoców w otwartym markecie i z siatami wróciliśmy do auta. Pojechaliśmy też zobaczyć stare, datowane na 700 lat drzewo oliwne. Faktycznie było duże, a jego pień pusty w środku.
W drodze do Limassol zajrzeliśmy jeszcze do dwóch stanowisk archeologicznych – Sanctuary of Apollo Hylates, gdzie yacool robiąc mi zdjęcia pobawił się perspektywą (wstęp 2,5 EUR/os, młodzież za free) i wykopalisk w Kourion ze starożytnym teatrem (wstęp 4,5 EUR/os, młodzież za free). Amfiteatr nie tak duży jak ten chociażby w Epidavros, który kilka lat temu zwiedzaliśmy, ale także ze świetną akustyką. Do tego wykopaliska odsłoniły nieźle zachowane mozaiki. Uwielbiam takie miejsca, bo panuje w nich taki spokój. Dodatkowo, o tej porze roku i dnia poza nami kręciło się tam jeszcze raptem kilka osób. Miejsca tego typu mają dla mnie niesamowitą atmosferę. Bez względu na stopień zachowania ruin czuję ich moc. Lubię sobie po prostu usiąść pośrodku tych kamieni i obelisków, zamknąć oczy i wyobrazić życie toczące się tam kilka tysięcy lat wcześniej. Do tego stanowisko w Kourion położone jest na wzgórzach z bajecznym wprost widokiem na morze. Cudowne miejsce na zachód słońca.
Zjechaliśmy jeszcze na chwilę na wybrzeże i poczekaliśmy aż słońce schowa się całkiem za chmurami, które pojawiły się nad horyzontem. Dojechaliśmy do naszej miejscowości, po drodze kupując składniki na sałatkę grecką. Byliśmy już zbyt zmęczeni, by wybierać knajpę na kolację. Zrobiłam michę sałaty, zagryźliśmy bułą i też było fajnie. Późnym wieczorem wyciągnęłam jeszcze Janka na spacer po centrum. Pod naszym hotelem rozbrzmiewa muzyka. Trwa świąteczny jarmark, a miasto przystrojone jest lampkami i choinkami. Taki klimat 🙂