Kolumbia – wybrzeże karaibskie
Kolejny poranek, ciąg dalszy podróży. Przed południem lot na wybrzeże karaibskie do Santa Marta. Krótki spacer po najstarszym z założonych przez Hiszpanów miast w Kolumbii. I w końcu widok morza. Wszyscy ciągnęliśmy w jego kierunku niczym lemingi 😉 i ten żar z nieba, prawdziwe tropiki.
Chwila czasu wolnego. Chciałam szybko podejść na plażę i zamoczyć nogi. Ale po drodze trafiłam na fajny butik, gdzie dziewczyna sama projektowała ubrania. Szybkie zakupy ciuchów pasujących do mojego „biura” na najbliższe kilka dni 😉 lemoniada z kokosa i pędem do busa.
Ruszyliśmy w okolice Parku Tayrona. Nasz hotel, nieduży butikowy, raptem z kilkoma pokojami był przepięknie położony. Wśród bujnej zieleni, przy samej plaży, przy ujściu rzeki do morza. Zjedliśmy wyśmienity lunch, w końcu świeże i pyszne owoce morza zastąpiły wcześniejsze mięcho. Potem plaża, nieduża, tylko dla nas. Olbrzymie fale rozbijały się o wielkie głazy. Na plaży serferzy szykowali się do swojego treningu. Cudowne miejsce na relaks, z dala od wszystkiego. Wieczorem poszliśmy na drinka do baru. Muzyka porwała nas do tańca…
W tym miejscu spędziliśmy trzy noce. Relaks, plaża, spacery.
Jednego dnia wybraliśmy się na całodniową wycieczkę do Parku Tayrona. Zakup biletów był trochę skomplikowany. Trzeba było przejść kilka etapów i kolejek, by w końcu dostać bilet. W parku nad naszymi głowami skakały po drzewach małpy, śpiewały ptaki, mrówki niosące kawałki liści przemierzały w poprzek naszą ścieżkę. Rozpoczęliśmy całkiem długi trekking. Ścieżka prowadziła raz pod górę, raz w dół. Po drodze można było zakończyć spacer na jednej z plaż. My szliśmy dalej. Dotarliśmy do dwóch dużych plaż. Podobno 20 lat temu było tu pusto. Teraz było sporo turystów, zwłaszcza Kolumbijczyków, aczkolwiek na Polaków też się natknęliśmy. Olbrzymie fale rozbijały się o brzeg. Kąpiel obowiązkowa, a zabawa przednia! Po wyjściu z wody byłam nieźle wymęczona. Po kilku godzinach zabawy ruszyliśmy w drogę powrotną. Do przejścia mieliśmy ok 7km. Była też możliwość powrotu na koniu.
Wieczór ponownie spędziliśmy w rytmach salsy i marengi. Kelnerzy z baru uczyli nas kroków. Oni mają te ruchy we krwi – kelner z baru, chłopak z ochrony, kucharz… my się musimy uczyć tej płynności. To tak jakby patrzeć na biegnącego Kenijczyka i Białego. Niby obaj biegną, a jednak…
Osoby wybierające się w mniej uczęszczane regiony Kolumbii, np. w góry Sierra Nevada czy do Amazonii, powinny mieć na uwadze, że tamtejsza infrastruktura może być mniej odporna na silne wstrząsy niż w dużych miastach. Przed podróżą warto zasięgnąć informacji u lokalnych przewodników o stanie dróg, mostów czy schronisk. Po większych trzęsieniach czasami dochodzi do okresowego zamknięcia tras lub ewakuacji osad położonych na stromych zboczach. Najnowsze komunikaty publikowane są przez regionalne centra zarządzania kryzysowego, do których warto mieć dostęp, np. przez aplikacje mobilne lub media społecznościowe.