Kolumbia – Cienaga

 

Po wypoczynku nad Morzem Karaibskim pojechaliśmy do Cartageny. To już nasz ostatni etap podróży.
Po drodze mijaliśmy olbrzymi zbiornik wodny, Cienaga. Zatrzymaliśmy się tam na wycieczkę. Gigantyczne jezioro oddziela od morza wąska grobla. Dawniej nie było tu drogi, a między dwoma brzegami kursował prom. Gdy w końcu powstała droga asfaltowa, zamknęła ona naturalne kanały, którymi woda słona mieszała się ze słodką spływającą rzekami do jeziora. Tworzyło to specyficzny mikroklimat i warunki życia dla wielu zwierząt. Budowa drogi, usunięcie olbrzymiej ilości lasów namorzynowych spowodowała katastrofę ekologiczną. Próbowano potem jakoś temu zapobiec, tworząc pod drogą kanały ułatwiające wodom mieszanie się, ale nie udało się odzyskać stanu pierwotnego.

Jezioro zamieszkuje obecnie ok 200 gatunków ryb. Występujące na nim lasy mangrowe niejako dzielą rozlewisko na 22 mniejsze jeziora. Rybacy nadali im nazwy, a każde jezioro ma swoje specyficzne gatunki ryb, zależnie od stopnia zasolenia. Miejsce to określa się też „International Birds Airport”. Żyje tu ponad 150 gatunków ptaków, z tego ok 50 przylatuje tu zimować z Kanady czy Europy. Przepłynęliśmy wąskimi kanałami między drzewami mangrowymi. Nad naszymi głowami latały ptaki.

Na jeziorze swoje osady, domy na palach założyli rybacy. Pierwsze budynki powstały już 200 lat temu. Rybacy, którzy łowili ryby na jeziorze, spędzali z dala od domu często długie dni, tygodnie. Ze względu na odległości od lądu oraz czasu jaki potrzebowali na złowienie takiej ilości ryb, by opłacało się już wracać. Złowione ryby suszyli na zbudowanych drewnianych platformach. Ale nie pilnowane łowy były wykradane przez liczne ptaki. Dlatego rozwiązaniem okazało się zbudowanie na wodzie domów, które z czasem zaczęły tworzyć całe społeczności.

My odwiedziliśmy dwie z takich wiosek – New Venice i Buenavista. Pierwszą zamieszkuje około 3500 ludzi, drugą ok 1200. Poza domami rybaków, były tam szkoły, kościoły, sklepiki, małe restauracje. Wszystko zbudowane na wodzie, na palach, pomalowane różnokolorowo, jak wszystko w Kolumbii.
Jedyna możliwość przemieszczania się po wioskach to łódki, drewniane canoe. Jest ich kilka rodzajów, mniejsze, większe, w zależności od przeznaczania. Canoe pływają także dzieci. Już od 5 roku życia uczą się nimi nawigować.
Przepływaliśmy między drewnianymi domami przyglądając się życiu ich mieszkańców. Każdy dom miał drewniany taras, na którym toczyło się życie. Na niektórych były psy i koty, we wspólnej komitywie. Podobno i jedne i drugie pływają między domami. Pomyślałam sobie o moim Meshacku, taki styl życia absolutnie nie byłby dla niego. Zjedliśmy lunch w jednej z wodnych knajp i ruszyliśmy naszą łodzią motorową w kierunku brzegu. Fale były już większe niż rano i woda rozbryzgiwała się o boki pędzącej łódki. Podróż na stały ląd zajęła nam niecałe półtorej godziny.

Później ruszyliśmy naszym wesołym busem dalej w kierunku Cartageny. Po drodze przejechaliśmy przez miasto Barranquilla, skąd pochodzi Shakira. Szybka fota przy pomniku piosenkarki i dalsza jazda. W Barranquilla do morza uchodzi jedna z głównych rzek Kolumbii – Magdalena. Znajduje się tu także jeden z najważniejszych portów w kraju.

Hotel w Cartagenie mieliśmy w starym centrum, niedaleko murów warownych otaczających starówkę. Zrzuciliśmy szybko bagaże i poszliśmy jeszcze na wieczorny spacer i wino. Miasto ma niesamowity klimat. Oczywiście jest bardzo kolorowe, tłoczne, mocno turystyczne, z wieloma wąskimi uliczkami, kwitnącymi bundewiliami, butikami. Ma kilka placów, na jednym tradycyjnie stoi pomnik Simona Bolivar. Tą postać rozpoznajemy już po rysach twarzy z daleka 😆 Muzyka na żywo. Panowie z gitarami grający szlagiery i młodzież tańcząca przy boomboxach. Kluby wypełnione gwarem i zabawą. Gorąc bijący od murów i rytmów. Kolejne oblicze Kolumbii…

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.