Jordania (3) – pustynia Wadi Rum

 

Pustynia Wadi Rum. Tego się nie da opisać słowami… Księżycowy krajobraz, pustka i jak to określił Id – Beduin, który był naszym przewodnikiem – prawdziwa wolność. Po porannym spacerze po Petrze (jest tam mnóstwo szlaków i miejsc, gdzie można się zatracić) pojechaliśmy na pustynię Wadi Rum. Zostawiliśmy auta w ostatniej wiosce u bram pustyni. Stamtąd na wielbłądach przemierzaliśmy pustynię w mini karawanie. Dotarliśmy do naszego obozu tuż przed zachodem słońca. Beduini przygotowali dla nas tradycyjną kolację, warzywa, kurczak pieczone w głębokim na metr dole. Jedzenie było przepyszne.

Później przy ognisku, sziszy i śpiewie siedzieliśmy i rozmawialiśmy z właścicielem obozu. O ich tradycji, sposobie życia i wyścigach wielbłądów, w których biorą udział jego zwierzęta. Salem pochwalił się, że tydzień temu jego wielbłąd wygrał. Był to bieg na 4 km, bez dżokeja. Wielbłąd potrafi biec z prędkością 60 km/h. Okaz z dobrej hodowli kosztuje nawet 80 tys zł, ale wygrana pozwala na szybki zwrot z inwestycji. Można trenować już roczne zwierzę. Wystarczą trzy miesiące do osiągnięcia formy, która pozwala na wygrywanie zawodów.

Podczas intensywnych dwóch dni, zaliczyliśmy trekking na jeden z najwyższych szczytów Jordanii, a jeżdżąc jeepami po pustyni podziwialiśmy jej twory. Kaniony, olbrzymie masywy, kaniony, wydmy. Fantastyczne i niezapomniane doświadczenie. Id przygotowywał dla nas w przerwach lunch i tradycyjną słodką herbatę. Zawsze czysto ubrany w idealnie wyprasowaną gambije.

Wschód słońca (udało mi się wstać na jeden z nich) i cudowne zachody. Zupełna pustka i cisza, nie licząc naszego gadania 😉 W nocy szczekanie psów, które niosło się po pustyni. A rano, po otwarciu okien i drzwi namiotów – one million dolars view.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.