U Meshacka
W nocy była burza, mocno padało i wysiadł prąd. Do tego Janek gadał przez sen, po angielsku, a Adą lunatykowała. Otwierała w nocy okno i mówiła, że patrzy na mgłę. Wstawała też w otwartych drzwiach do swojego pokoju twierdząc, że go wietrzy. Rano nic z tego nie pamiętała.
Przed szóstą rano zadzwonił Meshack pytając czy jest sens jechać na Tambach. Z powodu ulewnego deszczu przypuszczał, że nikt tam nie będzie dziś trenował. Odpuściliśmy więc wycieczkę i poszliśmy pobiegać po asfalcie. Zrobiliśmy rozgrzewkowe 3 km za Keellu. W tym roku jest tam asfalt. Mijały nas grupki Kenijczyków robiących speedwork, widocznie też odpuścili wyjazd na błotnisty Tambach. Biegali też pojedynczy biali biegacze. My zrobiliśmy trening na zbiegu, osiem szybkich przebieżek.
Później przespacerowaliśmy się do domu Meshacka. Po drodze odkryliśmy sklep, gdzueoxna kupić nowy motor. Za ok tysiące dolarów można mieć maszynę z silnikiem 125 cm3. Można też wypożyczyć motor. Koszt to 10 dolarów za dzień. Odwiedziliśmy też sklep Hindusa. Prowadzi supermarket, w którym można kupić dosłownie wszystko. Obok sklepu powstał punkt zakładów bukmacherskich. Kenijczycy obstawiają tam wyniki meczów futbolowych i psich wyścigów.
Meshack czekał na nas, ugościł nas herbatą. Mieszka w tym samym miejscu od roku. Ma mieszkanie jednopokojowe, latrynę na zewnątrz. Meshack wyjął wielki 4 litrowy pojemnik miodu. Był bardzo gęsty i słodki, z kawałkami plastrów miodu. Pod łóżkiem chłopacy znaleźli wrotkorolkę. Zdziwiliśmy się, gdy Meshack powiedział, że na tym jeździ. Okazało się, że jeździ trzymając ją obiema rękami po podłodze swojego pokoju ćwicząc brzuszki i core stability.
Zabraliśmy Meshacka na wspólny lunch do Nancy. Przygotowała dla nas pyszny lunch. Był i kurczak w warzywach, bardzo smaczny.
Nancy jest przesympatyczna. Bardzo chce nam dogodzić kulinarnie. Zaoferowała się, że zanim wyjedziemy przygotuje dla nas jeszcze tilapię.