Botswana – delta Okawango
Po wczorajszych lotach helikopterem nad Deltą Okawango przyszedł czas na przyjrzenie się jej z bliska.
Rano przyjechały po nas jeepy 4×4 i ruszyliśmy botswańskimi bezdrożami. Po drodze mijaliśmy wioski, a w nich proste zabudowania. Botswana jest dwa razy większa od Polski, ale zamieszkuje ją raptem około 2,7 mln ludności.
Dojechaliśmy do wioski Bora 2, gdzie zaczynał się nasz rejs łóżkami mokoro. Dawniej wytwarzano je z drewna, dziś robi się je z włókna szklanego.
Podzieliliśmy się na pary, każda dostała swojego „powożącego”. Mokoro wygląda jak kajak. Różnica taka, że powozi się nią na stojąco, z tyłu łodzi, opychając się długim prostym drągiem od dna. Płynęliśmy jedna łódź za drugą wąskim kanałem zarośniętym trawą i liliami. Robili tak specjalnie. Na większych otwartych przestrzeniach, tworzących rozlewiska żerują hipopotamy. Są bardzo terytorialne i absolutnie nie chcieliśmy znaleźć się z nimi w jednym basenie.
Po pewnym czasie dobiliśmy do brzegu. Wysiedliśmy z mokoro. Najpierw podeszliśmy trochę bliżej zobaczyć chowające się w wodzie przed słońcem hipcie. Potem ruszyliśmy na bush walk. Nasz przewodnik szedł pierwszy, pokazywał nam ślady zwierząt, opowiadał o ich zwyczajach. W tym czasie reszta ekipy powożącej łódkami przygotowała pod drzewem lunch w formie pikniku.
Zjedliśmy, otworzyliśmy szampana, który się jeszcze uchował od urodzin Eli i powoli wróciliśmy do punktu startu. Bardzo fajna wycieczka. Zwłaszcza ze względu na ciszę i spokój, które nas otaczały.
Wsiedliśmy do naszych aut i w chwili, gdy ruszyliśmy niedaleko od nas do wody wyszły z buszu dwa słonie. Wyskoczyliśmy z aut na nieduży mostek, by im się przyjrzeć. Przez chwilę piły wodę, potem odwróciły się i zniknęły w buszu.
To było piękne zakończenie tego dnia.















