Sposób na jesień i zimę: z yacoolem do Kenii.
Słońce nie rozpieszcza. Dni coraz krótsze. A to przecież dopiero październik. Po drodze przesunięcie godziny, pierwsze przeziębienia i depresje. Przed nami mokry i ponury listopad zwany pieszczotliwie złotą, polską jesienią. Potem grudzień i tak wyczekiwany przez dzieci żółty śnieg, skrobanie szyb, breja na drogach i rozładowany akumulator.
A może by tak nie przesuwać godziny tylko od razu porę roku? Uwolnić się od corocznych reklam na grypę, Kevina, Georga Michaela i innych amatorów białego szaleństwa. Proponowanie biegaczowi ucieczki do ciepłego kraju, to jeszcze za mało. Jakby tam można było pobiegać, albo nawet podbić formę, to niebo na ziemi.
Tylko czy produkt krajowy brutto na tym nie ucierpi?
Biegaczko, biegaczu: jeżeli czujesz, że twój kraj nie popadnie przez Ciebie w ruinę, to skocz z nami do Kenii na miesiąc. Jeżeli jednak nie masz pewności jak zniesie to gospodarka, to skróć cierpienia premiera Morawieckiego do dwóch tygodni.
Kilka kolaży z kalendarza, w którym są tylko słoneczne miesiące.
Spakowałem okulary, klapki i krem do opalania. Chyba niczego nie zapomniałem. Ja już mam swoje lato. A ty?