Baton kokosowy
Dzięki wieloletniej współpracy z naszym przyjacielem i partnerem, postanowiłem zaprojektować własny nadruk na batonach. Będzie to limitowana wersja na Kenię 2020. Nasza współpraca z Majkiem polega na tym, że on produkuje, a ja jem. To jedna z lepszych umów biznesowych, które udało mi się zawrzeć. O historii Majka można poczytać w artykule poświęconym jemu i jego firmie.
Dlaczego kokosowy? Dlatego, że najbardziej mi smakuje. Od kiedy Majk zaczął przychodzić na moje zajęcia BBL (Biegam Bo Lubię), które prowadziłem w Poznaniu od 2010 roku, to stałem się amatorem jego wyrobów. Początkowo były to bezkształtne próbki, które przynosił do degustacji. Potem nabrało to kształtów batona. Wreszcie powstała z tego firma i sposób na życie. Przyglądam się ewolucji jego przedsięwzięcia. W zeszłym roku odwiedziliśmy nawet Majka w jego mini fabryczce. Nie ma jeszcze zamontowanych kamer monitoringu, więc skorzystałem z okazji i pojadłem prosto z taśmy nie zakłócając oczywiście procesu produkcji ;). Wyglądało to trochę jak na filmie z kontroli jakości.
Zabieramy batony do plecaków. Służą nam nierzadko jako prowiant, czy szybka przekąska podczas podróży w miejsca, gdzie czasem trudno o coś do jedzenia. Były już z nami w Kenii. Smakowały Edkowi, samcowi z Centrum żyraf w Nairobi. Powtórzę to, co wcześniej napisałem na forum pod artykułem o Majku – mi te batony tak podeszły, że zamiast twarzą, stałem się brzuchem marki. Nie jest dobrze. To znaczy jest dobrze, ale nie nadaję się na dystrybutora, bo zjadam towar. Generalnie nie mam problemu z dzieleniem się pożywieniem. Jem z Keniolami z jednej michy, ale batonami jakoś nie lubię się dzielić. Podczas weekendowych warsztatów technicznych, czasami je rozdawałem, ale się nie cieszyłem…