Malta i Gozo dzień 3

  • 17626183_10210659867285350_4837167662670996603_n
  • 17634793_10210659865645309_7861978340620670868_n
  • 17759731_10210659868765387_7102757949158920202_n
  • 17795698_10210659848484880_3274293369039523096_n
  • 17795729_10210659865085295_4299552743202739918_n
  • 17795974_10210659841444704_5567163182911231148_n
  • 17796126_10210659866645334_4909849312115209415_n
  • 17796260_10210659836724586_7748988643558245677_n
  • 17799268_10210659869765412_2034428359716705956_n
  • 17799351_10210659837364602_2019771054330141725_n
  • 17799352_10210659838044619_5481289300652848819_n
  • 17799458_10210659844724786_4428673956709241451_n
  • 17799999_10210659856045069_2660167137816265636_n
  • 17800024_10210659861085195_5834894459999997888_n
  • 17800122_10210659864245274_6647766701552899631_n
  • 17800427_10210659837084595_5577386159601294658_n

 

Dziś od rana było pochmurno i zanosiło się na deszcz. Po śniadaniu poszliśmy na pobliskie wzgórze z latarnią morską. Widać stamtąd było miejsca naszych wczorajszych wędrówek. Dookoła łąki pełne kwitnących, kolorowych kwiatów, ale dziś trzymałam się już od nich z daleka…

Zaczął siąpić deszcz, lecz mimo to postanowiliśmy popłynąć na Comino, które słynie z błękitnej laguny. W porcie od razu udało nam się znaleźć stateczek, który nas tam zabrał. Podróż trwała dosłownie pięć minut. Po chwili dopłynęliśmy do zatoczki między dwiema wyspami Comino i Cominotto. Mimo pochmurnej pogody woda była turkusowo błękitna. Jest przed sezonem i nigdzie nie ma jeszcze tłumów turystów. Chłopaki zamówili sobie po ananasie z alkoholowym wkładem i siedliśmy na kawałku piaszczystej plaży. Kilka osób kąpało się, mimo, że woda nie była cieplejsza niż w naszym wiosennym Bałtyku. W pełni sezonu jest tu ogrom ludzi i trudno znaleźć pusty fragment dla siebie. Janek z Jarkiem odważyli się i wskoczyli do wody. Ja z brzegu filmowałam ich w trzech długich rękawach i czapce.

Poszliśmy na spacer brzegiem wyspy, do górującej na jej szczycie​ twierdzy. Obok Comino są też mniejsze wysepki, a w nich jaskinie, kolejne atrakcje dla nurków.
Gdy chcieliśmy wrócić na Gozo, okazało się, że łódź właśnie odpłynęła i kolejna będzie za godzinę. Ale znalazła się inna, która zabrała nas na Maltę, choć to było w przeciwnym kierunku. Tam czekał już prom powrotny na Gozo. Trochę okrężną drogą, ale i tak wyszło szybciej niż gdybyśmy czekali na bezpośredni rejs do domu.

 

Na obiad pojechaliśmy dziś do Marsalforn, na północnym​ wybrzeżu. Gozo to mała wyspa i wszędzie można dojechać w ciągu kwadransa. Marsalforn to nieduże miasteczko nad zatoką. W sezonie na pewno jest tu bardzo tłoczno, teraz były pustki i tylko kilka otwartych restauracji. Widać było, że w zasadzie wszystkie budynki są wybudowane pod wynajem. Dzisiejszy obiad nas nie zachwycił niestety…

Do domu wracaliśmy drogą nad samym morzem. Dzięki temu udało nam się zobaczyć miejsce, w którym pozyskuje się sól morską. Bez gpsa w komórce trudno by tu było gdziekolwiek trafić. Drogi są kiepsko oznakowane, bardzo wąskie, raz jedziemy niemal pionowo w dół, po chwili stromo pod górę.
Na szczęście ruch na nich nie jest zbyt duży.

Wieczorem niebo się rozpogodziło. Co prawda prognoza na jutro jest średnia, ale może się nie sprawdzi.

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.