Przyjazd do Iten

 

Wtorek, 20 października 2015

7:30 a.m. Po wczesnym śniadaniu na dachu naszego hotelu Khweza nasi kenijscy przyjaciele zawieźli nas na dworzec autobusowy. Jest on pełen mniejszych i większych autobusów i busów. Totalny harmider. Pan ubrany w biały fartuch niczym lekarz sprzedał nam bilety i wypisał pokwitowanie. Chłopacy załatwili nam kartę lokalnego operatora Safari.com. Dzięki temu możemy dzwonić za grosze w obrębie Kenii. Dzwoniliśmy do Kipsanga, ale wciąż nie odbiera. Jedziemy więc do Iten w ciemno.
8:30 a.m. Siedzimy w busie do Eldoret. Jest niezły folklor i głośna muza. Kur i kóz brak. Czeka nas 6 godzin jazdy. Ciepło i pochmurno, ale nie pada.

Jesteśmy w Eldoret. To niby nieduże miasteczko całe huczy od wrzawy, ludzi, samochodów, motorów. Z drogi zadzwoniliśmy do znajomego biegacza. Powiedział, że przyjedzie do Eldoret i pomoże znaleźć nam środek transportu do Iten.
Jesteśmy w Iten. Bez trudu trafiliśmy do Keelu Resort – hotelu Wilsona. Zostawiliśmy bagaże w pokoju i poszliśmy na spacer. Spacerując po Iten wpadliśmy na jednego z naszych biegających znajomych, Josphata Kiptisa, który wygrał w czerwcu półmaraton w Ołomuńcu i biega w RunCzech Team. Właśnie kończył swój trening. Zaprosił nas do swojego wynajmowanego mieszkania. Dwa pokoje z kuchnią i paleniskiem i prostą łazienką. Ale za cenę 60 USD miesięcznie. Podobno można też taniej, jeden pokój za 20 USD. On biega, je i śpi. Jego żona mu gotuje i sprząta.

Wracając musieliśmy się spieszyć, by zdążyć przed zmierzchem do hotelu.

Tu jest od razu ciemno, ok. 18:30. Pani w recepcji w końcu dodzwoniła się do Wilsona, okazało się, że zmienił numer telefonu. Przyjechał do hotelu spotkać się z nami. Właśnie się z nim widzieliśmy. Ponegocjowaliśmy i mamy dobrą cenę na kolejne 3 tygodnie pobytu.

Spotkany wcześniej chłopak zaprasza nas na ugali – więc damy radę. Jutro jedziemy na trening z Wilsonem o 7 rano. Chłopaki biegają, a my w aucie będziemy starać się za nimi nadążyć i filmować. Iten sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Jest tu przyjaźnie i dużo czyściej i spokojniej niż w Nairobi, gdzie na ulicach jest syf. Wszędzie tu mijamy biegaczy. Białych też.

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.