Trening na Kamariny
Obudziłam się z myślą, że nie jestem na wakacjach tylko w domu. I tak dziwnie mi się zrobiło na myśl, że za kilka tygodni będę musiała wracać…
Rano, zgodnie z umową przyszedł Meshack i wszyscy razem pobiegliśmy na stadion Kamariny. Brama wejściowa nadal w rozsypce, tak jak była rok temu. Środek stadionu zaczyna zarastać trawą. Rów, który był wykopany w poprzek bieżni biegacze zasypali i teraz niektóre grupy znowu robią tam swój speedwork. Dziś biegała tam grupa około 20 Kenijczyków. Robili powtórzenia 800, 600 i 500 m. W szeregu, jeden za drugim.
My też przetruchtaliśmy kilka kółek. Potem podeszliśmy na punkt widokowy, który jest kawałek za stadionem.
Do centrum wróciliśmy spacerem, inną drogą, mocno pagórkowatą. W domu Meshack ugotował nam gar uji mix. Lunch zjedliśmy ponownie u Nancy. Rozbudowuje obecnie swoją restaurację. W tej chwili nasza grupa zajmuje niemal wszystkie miejsca, a chętnych na posiłek w Oasis Hotel nie brakuje. Zjedliśmy chapati, ugali, gotowane zielone banany, gideri, zielony groszek, smażoną kapustę i sukumę. Płacąc nie więcej niż 1,5 USD na osobę, jak zawsze wyszliśmy z pełnymi brzuchami.
Po południu wylegiwaliśmy się na słońcu, na naszym podwórku, robiąc na leżąco mobilizację bioder. Potem poszliśmy na drugi lekki trening. Dochodziła 17 i dzieciaki wracały ze szkół. Dziewczynki ubrane w swoje mundurki, z plecakami na plecach podbiegały, chwytały nas za ręce i tak biegły kilkaset metrów razem z nami. Droga, którą biegliśmy była mocno wyboista i kamienista, trzeba uważać, by sobie nie skręcić nogi.
Janek czekał na moment powrotu dzieci ze szkoły. Liczył na to, że spotka swoich znajomych z ubiegłego roku. Okazało się, że jego ulubiona koleżanka, Nancy chodzi teraz do szkoły z internatem w Tambach. Mimo, że to zaledwie około 15 km od Iten do domu przyjeżdża tylko na przerwy świąteczne. Szkoda. Niemniej jednak dzieci są tu bardzo otwarte i młody ma już nową ekipę do wspólnej zabawy. Dziś grali w piłkę zrobioną ze zwiniętych w kulę papierów i ściśniętą sznurkiem. Tu niewiele trzeba dzieciom, by się dobrze bawić…
Na kolację razem z Sebą zrobiliśmy pastę z awokado, do tego chleb tostowy i sałatka z pomidorów i kolendry. Herbata w termosie. Pełnia szczęścia!