Zimbabwe – Wodospady Wiktorii

W domu o piątej rano z reguły budzi mnie pies. Tutaj krzyki ptaków przed wschodem słońca 😉
Zjedliśmy wczesne śniadanie i ruszyliśmy na zwiedzanie słynnych Wodospadów Wiktorii. Zaczęliśmy od strony Zimbabwe. Stojąc przed bramą wejściową poczuliśmy kropelki wody na twarzy. Zaczęliśmy się rozglądać za zraszaczami, podejrzewając, że to taka podpucha na turystów, że niby owiewa nas woda z wodospadów. Ale faktycznie tak było! Było wcześnie rano, ale temperatura szybko rosła. Postanowiliśmy zmienić tradycyjny kierunek zwiedzania. Najpierw poszliśmy na punkt końcowy, gdzie jest mniej roślinności i w obecnym sezonie mniej wody, a co za tym idzie mniej orzeźwiającej mżawki. Doszliśmy do wybudowanego w 1905 roku mostu Victoria Falls Bridge, łączącego Zimabawe z Zambią. To element imperialistycznego niespełnionego marzenia Cecyla Rhodesa, by połączyć Kapsztad z Kairem koleją. Most ma niecałe 200m długości i ok 130 m wysokości. Odważni mogą skoczyć z niego na bungee.
Potem wzdłuż krawędzi kanionu i zaliczając liczne punkty widokowe doszliśmy do miejsc, gdzie przepływ wody był imponujący. Unosząca się mgła faktycznie grzmiała (miejscowi nazywali wodospad Mosi Oa Tunya – Mgła, która grzmi), a woda padała z nieba niczym deszcz. Na spadających kaskadach tworzyły się tęcze. Było pięknie.
Przy wyjściu ostatnie zdjęcie przy pomniku dr Davida Livingstona, szkockiego podróżnika, który w 1855 r odkrył wodospady dla świata.
Po spokojnym zwiedzeniu tej części i zrobieniu setki zdjęć ruszyliśmy na granicę z Zambią. Procedury wyjazdowo-wjazdowe i pieczątki w paszporcie poszły dość sprawnie.
Po stronie zambijskiej było mniej wody. Szerokość całego wodospadu w obu krajach, to ok 1700 m. W ciągu roku są momenty, że cały ten odcinek tworzy olbrzymi wodospad. Wtedy unosząca się mgła ogranicza znacząco widoczność przy zwiedzaniu. Zobaczyliśmy Devil’s Pools, miejsce gdzie przy niskim poziomie wody można się wykąpać na krawędzi wodospadu. Na dnie kanionu kilka osób skończyło właśnie rafting, zaliczany do jednego z najtrudniejszych na świecie (4-5 w 5 stopniowej skali).
Wróciliśmy ponownie przez posterunki paszportowe i most do Zimbabwe. Zjedliśmy pyszny lunch w restauracji położonej na skraju kanionu, z widokiem na rzekę Zambezi. Wracając wysiedliśmy w miasteczku Victoria Falls i pochodziliśmy po sklepikach i galeriach. Każdy coś tam sobie kupił – ja tajemniczą figurkę ptaka z Great Zimbabwe.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.

HTML Snippets Powered By : XYZScripts.com