V warsztaty z techniki biegu dz. 2
Dziś rano zaczęliśmy od sesji jogi. Wspomogliśmy się jednym z nagrań Bartka, jego filmikiem „kwadrans z jogą”, odcinek dotyczył mięśni głębokich pośladków. Po wczorajszych treningach nikogo nic nie bolało i całą grupą wyszliśmy na trening. Zaczęliśmy od koordynacji w statyce, potem w marszu. Dobrze rozgrzani przeszliśmy do truchtu. Zrobiliśmy standardową pętlę, w międzyczasie zatrzymywaliśmy się na ćwiczenia z przywiedzenia. Biegaliśmy też z kijami, by zatrzymać i zapanować bardziej nad pracą barków. Robiliśmy skipy, by poczuć różnicę między rytmem sprinterskim i wieloskokowym.
Wróciliśmy do bazy na szybkie śniadanie. W południe przyjechała Gaja i przeprowadziła z nami warsztat na lepsze czucie własnego ciała. Dziś skupialiśmy się na obręczy barkowej. Ćwiczyliśmy w parach różne układy. Ciekawym ćwiczeniem było to, w którym jedna osoba trzymała drugą za poszczególne kręgi, a tamta miała inicjować okrężny ruch z tego właśnie miejsca. Każdy doskonale mógł poczuć jak sztywne ma plecy i jak ciężko jest wyprowadzić ruch z poszczególnego kręgu.
Po południu poszliśmy na drugi trening. Dojechała do nas jeszcze trójka biegaczy, Ada, Iza i Sebastian. Chyba dobrze się spisywaliśmy, bo yacool tym razem dał nam bardziej poszaleć. Zrobiliśmy inną, znacznie dłuższą trasę i były momenty, że się nawet konkretnie rozpędzaliśmy. Na przemian wchodziliśmy w nożyce prawie w miejscu, następnie trucht i puszczanie nóg, co powodowało przyspieszenia. Wyszła z tego niemal zabawa biegowa. Wszystkim się podobało. Do domku dobiegliśmy już nieźle zmęczeni. Jacek wziął jeszcze Daniela (białego Keniola) i Sebę na indywidualną szybszą sesję.
Po obiedzie usiedliśmy przed tv, by przeanalizować nagrania z treningów. Mimo, że dopiero minęła 20-sta, to każdy znalazł sobie już swój kawałek podłogi. Tylko Sudan strategicznie zajął miejsce na kanapie i mocno zacisnął powieki.