Eldoret
07.01
Rano pojechaliśmy z chłopakami do Eldoret. Chcieliśmy zobaczyć oba stadiony, a potem jechać jeszcze do Kaptagat, gdzie ma swój obóz Eliud Kipchoge. Ponieważ na naszym miejscu trudno było złapać matatu z wolnymi miejscami podjechaliśmy do centrum, gdzie jest stacja busików. Byliśmy mile zaskoczeni, bo w końcu skończył się etap przeładowanych matatu. Do tej pory w autach 11 osobowych jeździło nawet dwa razy tyle osób. Stojąc zgiętymi w pół, siedząc jeden na drugim. Od tego roku zostało wprowadzone nowe prawo zakazujące takich praktyk. Było to spowodowane bardzo dużą ilością śmiertelnych wypadków. Teraz w matatu może jechać tyle osób ile jest siedzeń. Naprawdę podróżowaliśmy dziś do Eldoret komfortowo. Dodatkowo skrócił się czas podróży, bo raz zapełniony pojazd nie zatrzymuje się, by „zbierać” kolejnych chętnych na przejazd. Nasza podróż była dziś o połowę krótsza niż dotychczas. Droga między Iten, a Eldoret też ulega renowacji, jest poszerzana i kładziony jest nowy asfalt.
Wysiedliśmy na krzyżówce przed wjazdem do centrum. Tam złapaliśmy drugi podjazd, którym podjechaliśmy do uniwersyteckiego campu, gdzie znajduje się jeden ze stadionów. Przeszliśmy się dookoła po bieżni. Pierwszy tor, tak jak kiedyś na Kamariny był bardziej wydeptany i tworzył zagłębienie w kształcie podłużnej rynny. Meshack znalazł na nim wkręt do kolców lekkoatletycznych, kto wie może to Kipchoge go zgubił… Belka do biegów przez przeszkody także nosiła mocne ślady zużycia. Była wręcz wygięta, a gdy yacool się o nią oparł, zaczęła cała się telepać. Linię 200 metrów, skąd rozpoczynają biegać odcinki wyznacza plastikowa zielona butelka nadziana na patyk.
Powdychaliśmy trochę atmosfery stadionu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze kupiliśmy sobie po dwa kawałki pysznego, świeżego ananasa. Był bardzo soczysty i słodki. Niebo w gębie. Doszliśmy do miejsca skąd wcześniej ruszaliśmy i wsiedliśmy do kolejnego matatu, by podjechać do centrum Eldoret. Plan był taki, by pójść gdzieś na herbatę, a potem pojechać na drugi stadion. W centrum miasta ruch był jak zwykle bardzo duży. Ciężarówki, auta osobowe, motorku i piesi. Wszystko się ze sobą miesza. Mimo to każdemu jakoś udaje się pokonać skrzyżowanie bez stłuczki, czy wypadku. Za każdym razem, gdy tam jestem czuję, że muszę mieć oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiem skąd może pojawić się jakiś pojazd. A nadjeżdżają dosłownie zewsząd. Tu nie ma pasów na jezdni, obok siebie jedzie tyle aut ile się zmieści.
Weszliśmy do knajpki. Zaskoczył nas jej bardzo niski sufit. Myślę, że pomieszczenie nie miało dwóch metrów wysokości. Usiedliśmy na piętrze, zamówiliśmy herbatę i chapati. Przy stoliku obok siedział jakiś mężczyzna, znajomy chłopaków. Okazało się, że jest biegaczem w grupie Eliuda Kipchoge. Powiedział nam, że jutro będą robić speedwork i wskazał, na którym stadionie. Postanowiliśmy więc nie jechać tam już dziś skoro jutro i tak udamy się na ten obiekt o świcie. Wyjazd do Kaptagat też odłożyliśmy. Zobaczymy jak jutro potoczy się dzień, czy faktycznie spotkamy Eliuda i na ile będzie szansa na rozmowę i wtedy ewentualne spotkanie w jego campie.
Po wyjściu z restauracji poszliśmy jeszcze do supermarketu. Chciałam kupić uji, które gotował nam Errol. To kupione w Iten mniej mi smakowało. Udało się dostać właściwą mąkę. Potem przespacerowaliśmy się jeszcze po zatłoczonych uliczkach miasta. Szukałam dla siebie lekkich, przewiewnych spodni na nasz późniejszy pobyt na Lamu. Niestety łatwiej tu o gruby polar, czy kurtkę z kożuchem niż o płócienne, lekkie spodnie.
Wróciliśmy na stację skąd odjeżdżają matatu do Iten. Wsiedliśmy i za dolara od osoby po pół godzinie byliśmy w domu. U Beatrice kupiłam trochę pomidorów do spaghetti. Meshack zaoferował się, że przygotuje lunch. Wcześniej ugotował jeszcze uji. Wyszło pyszne, z lekko kwaskowym posmakiem. Ma konsystencję budyniu, świetnie mi smakuje z wkrojonym do środka bananem. Po jedzeniu obejrzeliśmy z chłopakami nagrania z wczorajszego treningu na Tambach. Yacool cały czas zachwyca się dziewczyną, która w ciągu kilku minut zupełnie zmieniła swój styl biegu. Faktycznie wygląda to niesamowicie. Coś nad czym często my pracujemy miesiącami, latami tu nastąpiło za pstryknięciem palcami. Ale nie wszyscy tak mają. Jackowi udało się dzięki kilku sugestiom to coś w niej obudzić, mimo że styl jej biegu na rozgrzewce nie zapowiadał niczego dobrego. Przy okazji Meshack powiedział, że wczoraj w trakcie rozgrzewki przebiegli 10 km w około 37 minut, na wysokości 1900 m npm… Dlatego niektórzy potem mieli zgon na właściwym treningu.
Nasz nowy, kamienny płot powoli zastępuje brzydką srebrną blachę falistą. Na podwórku robi się bardziej elegancko.
A teraz konkurs.
Pytanie: ile tak naprawdę lat ma Eliud Kipchoge?
Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi w komentarzu pod wpisem, wylosujemy zwycięzcę, który otrzyma jego wkrętkę.
27
41
42
44
36
Oczywiście nikt rozsądny nie zdradzi wam wieku Kipchoge, bo mogłoby to doprowadzić do odebrania mu zdobytych za juniora tytułów
46 lat ?
tyle na ile wygląda. 😉
48
45
34