Joga dla biegaczy
17.01
W czwartki część kenijskich biegaczy robi fartlek, czyli zabawę biegową po okolicznych pagórkowatych drogach, a inni na boisku w centrum biegają tzw. „diagonals” – przekątne. Przekątne boiska biegną bardzo szybko, natomiast potem krótszy bok spokojnie. Antek i Makgajwer, poszli pobiegać po okolicy. Yacool z resztą biegającej ekipy udali się na boisko. Robert i drugi Michał tam zrobili swój trening. My doszliśmy do nich później, gdy już kończyli bieganie. Jacek wynajął motor i jadąc za biegaczami nagrywał ich do późniejszych analiz.
Po treningu yacool z Bartkiem podeszli do coacha Eryka i zaproponowali całej grupie zajęcia z jogi dedykowane specjalnie dla biegaczy. Po chwili Kenijczycy leżeli już na trawie, Bartek zadawał kolejne assany, Monika tłumaczyła na angielski, a ja z Anią i yacoolem pomagaliśmy Kenijczykom ustawić się w konkretnej pozycji. Przerobiliśmy wspólnie kilkanaście assan, na kluczowe dla biegaczy partie ciała. Na koniec kilka minut relaksu.
Po zajęciach zaprosiliśmy całą ekipę na herbatę i chapati. Wskoczyliśmy na pakę pick-upa coacha i podjechaliśmy kenijskim stylem pod restaurację. W knajpie już nas znają i nie było problemu z czarną herbatą.
Chętnych zaprosiliśmy na popołudniową sesję jogi. Sami wprosiliśmy się natomiast do nowego domu Meshacka. Ostatnio się przeprowadził w inne miejsce. Eryk zaproponował nam podwiezienie, chętnie skorzystaliśmy. Nowe mieszkanie Meshacka jest podobnego metrażu co to poprzednie. Najważniejsza różnica, to że w końcu po wielu latach ma prąd. Toaleta i prysznic na zewnątrz, nadal z zimną wodą ze studni. Chyba wszyscy w tym momencie automatycznie zestawiliśmy to z komfortem, który na co dzień mamy w naszym guesthousie, nie mówiąc już o wygodach w Polsce. Meshack nie narzeka. Przez to, że całe dnie spędza z nami nie miał jeszcze okazji bliżej poznać swoich sąsiadów. Mam nadzieję, że będzie mu się tam dobrze i bezpiecznie mieszkało. Po wyjściu od Meshacka złapaliśmy motorki. Ja z yacoolem i Jankiem pojechaliśmy do domu, reszta na kawę do Kerio.
Yacool chciał dzisiejszy dzień wykorzystać na nagrania. Umówił się z Brianem, kierowcą motorka, że o 16 przyjedzie do nas i pojedziemy na trening. Jacek chciał nagrać z bliska podczas easy run Lumbazię i Meshacka. Na wspólne rozbieganie przyszedł też George, kolega z grupy Lumbazi i nasz Antek. Ich spokojne tempo wyszło po 4:30. Zrobiliśmy ok 8km. Mamy fajne nagrania do zmontowania w domu. Daliśmy im nasze Altry do przetestowania. Lubią w nich biegać, mówią, że są bardzo wygodne.
Gdy skończyliśmy trening i wróciliśmy do domu całe podwórko było usłane kocami. Na jogę przyszła stała ekipa i kilka nowych osób, które poznaliśmy na porannym bieganiu. Bartek robi z nami coraz bardziej wymagające sesje. Można się nieźle zmęczyć. Na koniec kilkanaście minut wyciszenia i relaksacji. Wypiliśmy sobie herbatkę i poszliśmy do Nancy na kolację. Szczerze się ucieszyła na nasz widok. Zjedliśmy pyszną kolację, wszyscy byli zachwyceni. Przy świetle czołówek wróciliśmy do domu. Większość najedzona i zmęczona poszła szybko spać.