Klify, piaszczysta plaża i szczęśliwe dzieci
Po śniadaniu pojechaliśmy na przylądek Cape Drastis. Są to bardzo wysokie klify, podmywane przez wodę, tworzą ciekawe formacje. Potem na chwilę zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym, z którego wczoraj oglądaliśmy zachód słońca. Dziś było tu cicho. Knajpa nieczynna. Chwilę pogapiliśmy się w dal i ruszyliśmy dalej. Drogi są tu kiepsko oznaczone, a gps pokazuje czasem drogi, których nie ma i odwrotnie – nie pokazuje dróg, które są. Kierowaliśmy się na południe wyspy, jadąc wzdłuż jej zachodniego brzegu. Dotarliśmy do urokliwej wioski, Port Timori, z wąskimi uliczkami, gdzie drogą się kończyła. Pomiędzy domami doszliśmy na polanę na wzgórzu. Stały tam ławki, kolejne miejsce do podziwiania zachodów słońca. W dole widać było następne miejscowości i zatoki.
Ku uciesze dzieciaków dotarliśmy do miasteczka Agios Georgios. Była tu szeroka i długa plaża i to piaszczysta! Chłopacy nie potrzebowali niczego więcej do szczęścia. Zajęli się sobą, a my mieliśmy święty spokój. Siedzieli nad brzegiem morza niemal do 19. Słońce nadal mocno grzało. Poszliśmy do jedynej otwartej w zasięgu wzroku knajpki na piwo, kawę i lody. Dołączył do nas kolejny przyjacielski psiak.
Zadowoleni i lekko spieczeni słońcem zapakowaliśmy się do auta i serpentynami, wśród zielonych wzgórz wyspy ruszyliśmy w kierunku miejsca naszego dzisiejszego noclegu, Paleokastritsa. Droga, którą jechaliśmy w pewnym momencie się urwała, asfalt był zarwany i musieliśmy zawrócić. Wszędzie otaczały nas gaje oliwne. Widoki na leżące w dole zatoki wywoływały ochy i achy. W końcu dotarliśmy do naszej wioski. W porcie zapytaliśmy o drogę. Akurat trafiłam na właścicielkę naszego domku, która w tawernie w porcie razem z rodziną świętowała imieniny syna. Zadzwoniła po swojego zięcia, który przyjechał i pokazał nam drogę. Nasza gospodyni wypiła za dużo wina i wolała nie wsiadać za kółko.
Mamy znowu piętrowy, wolnostojący domek, dobrze wyposażony, z dużym tarasem. Niestety oddalony o około 2km od morza i bez widoku na wodę. W ogrodzie lata mnóstwo świetlików. Na kolację sami sobie dziś przyrządziliśmy sałatkę grecką.
Heh… Nie ma to jak wakacje przed sezonem. Zabierzcie Yacoolowi internet bo zaczyna na maile odpowiadać. Nie wypocznie! 😉
I tak dzielnie wytrzymuje odstawkę 😉 robi treningi pływackie, dziś dowalił 75′, a woda super ciepła jeszcze nie jest. Potem go mocno telepało i siedział w długiej bluzie, spodniach i czapce…
O, no to koniecznie musicie kiedyś wpaść. Przetrzepię go na naszym lokalnym „jeziorze” 😉