Na Teneryfie +22, na City Trailu -2
Świeżo co wróciłem z Kanarów, a tu taki hardkor prosto w twarz. Już wcześniej zaznaczyłem Sebie, że znowu go przypilnuję podczas biegu. Tak jak dwa miesiące temu. Miało być przede wszystkim w zwykłych butach, żeby to sprawdzić, ocenić wizualnie ruch biegowy i jakie zawodnik ma odczucia, bo to pierwszy raz bieg bez kolców na przełaju. W planie była praca nad sztywnością na podbiegu. Żeby go nie wyciskać, tylko powięziowo przebiec. Na ostatnich ME w przełajach analizowaliśmy Katira jak się męczył pod górkę, bo miękł i wyciskał wybicie. Było więc konkretne zadanie do zrobienia na Rusałce i o tym rozmawialiśmy.
No, tyle że ja to wszystko planowałem leżąc na plaży. Dopiero jak mnie Seba uświadomił, że w PL jest na minusie, to zwątpiłem, czy dam radę. W sobotę rano minus 2, odczuwalna zdecydowanie niżej. Zwłaszcza, że przed chwilą miałem lato.
Wyszło ok. Bez fajerwerków – z czasem 14:50, ale nie to było najważniejsze. Komfort i stabilność w butach na twardym, nierównym podłożu przekonała Sebastiana do tej opcji. Mogliśmy sobie na spokojnie realizować wcześniejsze założenia. Start jest zawsze sprawdzianem jak układ nerwowy radzi sobie z zadaniem. W sobotę było naciąganie powięzi, ładowanie i odbicie. Krytyczny moment fazy podporu, który udało się uchwycić na zdjęciu powyżej jest zadowalający. Ale chcemy jeszcze bardziej zwiększyć zakresy dla nogi podporowej, aby pozbyć się wszelkich wahnięć, odchyleń i korekt równowagi. Na zdjęciu widać, że ciało szuka dynamicznej stabilizacji. Tam wciąż nie ma ciszy. A ma być.