RPA – Johannesburg
Góry Smocze są piękne. Pełne świetnych szlaków na bliższe i dalsze wędrówki.
Po śniadaniu ostatnie fotki z małpami I pawiami, które biegały po terenie i wyjazd na północ. Dziś mieliśmy przed sobą dłuższą drogę z finiszem w Johannesburgu.
Po drodze postoje na zdjęcia, kawę, pamiątki. Wjechaliśmy do kolejnej prowincji, rolniczej, Freestate. W czasie podróży przejedziemy w sumie przez 6 z 9 stanów.
Johannesburg, to największe miasto w RPA. Niespokojne na ulicy, dość brudne i niezbyt zachęcające. Jazda po nim była bardziej ostra. Nico mówi, że mieszkańcy Johannesburga mówią na Kapsztad Sleeptown, że mieszkańcy Kapsztadu są bardziej flegmatyczni.
Przejechaliśmy przez centrum i poszliśmy zwiedzić Muzeum Apartheidu. Kupując bilety dostaje się losowo bilet dla „białych” i „nie białych”. Do muzeum wchodzi się przez symboliczną stację kolejową, peron osobny dla białych i czarnych, kolorowych. Jedna z wytycznych segregacji rasowej. Osobne wydzielone miejsca publiczne, transport etc, w zależności od koloru skóry. Apartheid w RPA trwał od 1948-1994 r., kiedy to Mandela został prezydentem.
Muzeum przedstawiało wiele informacji z tego okresu. Ciężkie przeżycie. Wyszliśmy stamtąd w ciszy i zamyśleniu.
Kolejny punkt to slamsowa dzielnica Johannesburga, Soweto. Każde miasto miało taką dzielnicę. Czarni i koloredzi nie mogli mieszkać w miastach, które były zarezerwowane wyłącznie dla białych. Zobaczyliśmy dawny dom Nelsona Mandeli, dziś Muzeum, i biskupa Tutu.
Poznaliśmy historię protestu uczniów, rodziców i nauczycieli przeciwko narzuconemu językowi afrikaans w szkołach (zamiast dotychczasowego angielskiego). Rok 1976, pokojowy marsz, który zamienił się w krwawą masakrę. Zginęło wiele osób, w tym dzieci. Zamieszki rozlały się na cały kraj, a informacje o tym na cały świat…
Dziś władze starają się polepszać warunki żyjących tu ludzi. Jest doprowadzona elektryczność i budowane są domy komunalne, do których przesiedla się osoby, mieszkające w blaszakach.
Dojechaliśmy do hotelu późno. Niedaleko lotniska, bo jutro o świcie lecimy do Prowincji Przylądkowej Zachodniej. Zatoczyliśmy pętlę przed kolejnym etapem, Kapsztadem.