Trening koordynacyjny na Kamariny

  • 905921_10206447110049052_7080132363685544593_o
  • 11124222_10206447117329234_8697803761851761138_o
  • 12045400_10206447116289208_1427687418558613556_o
  • 12182611_10206447111809096_595956780842782916_o
  • 12183895_10206447125289433_4453638616111293112_o
  • 12184996_10206447117049227_999140813717257331_o
  • 12185559_10206447114449162_7600528634404120028_o
  • 12186649_10206447118009251_4196942479976658316_o

 

Niedziela, 25 października

Dziś niedziela, więc jak na niedzielę przystało, wzorem Kenijskiej braci postanowiliśmy spędzić ją leniwie. Wczorajsza nocna balanga też to poniekąd wymusiła. Rano obejrzeliśmy w regionalnej telewizji maraton w Nairobi. Przez moment myśleliśmy nawet, by na niego jechać, ale zniechęciła nas 8-godzinna jazda do stolicy w jedną stronę, a poza tym na własnym podwórku mamy elitę, której możemy się przyglądać. Jak się potem okazało, maraton wygrał mieszkaniec Iten, znajomy naszych znajomych. Jaki ten świat mały.

Dziś rozegrały się też dwa inne maratony w Europie, we Frankfurcie i Wenecji. Ten pierwszy zwłaszcza sprawił, że od rana do hotelu ściągali ludzie, a restauracja pękała w szwach. Menedżerka Keellu, siostra Wilsona denerwowała się, gdyż relacja na żywo sporo się opóźniała i goście się niecierpliwili. Wygląda na to, że hotel jest też miejscem, gdzie ludzie mogą korzystać z bezpłatnego Wi-Fi, czy podłączyć ładowarki swoich telefonów do prądu.

Umówiliśmy się z chłopakami na wspólny trening koordynacyjny na stadionie Kamariny na 15:00. Od naszego hotelu mamy tam niecałe 30 minut marszu. Idąc wzięliśmy z sobą drobne zabawki dla dzieci, które zabraliśmy z Polski. Dzieciaki widząc nas wybiegły jak zawsze przed swoje obejścia z pozdrowieniami: how are you? Rozdałam im drobiazgi, były zaskoczone, chyba częściej dostają cukierki, bo też i o nie wołały. Zastanawiam się czy będą umiały i chciały się nimi bawić. Do tej pory dzieci, które spotykaliśmy bawiły się czymkolwiek, patykiem, starą oponą, którą toczyły przed sobą, czy innymi znaleziskami.

Dotarliśmy na stadion, chłopaków ani śladu. Postanowiliśmy poczekać pół godziny. Oni rzadko kiedy przychodzą punktualnie. Zjawił się za to jeden chłopak, Emanuel, który zaczepił nas dzień wcześniej pytając co tu robimy. Yacool proponował mu, by dołączył do treningu i ten faktycznie przyszedł. Pokazaliśmy mu kilka ćwiczeń, niestety ma kontuzję Achillesa, która ciągnie mu się już od 3 miesięcy i uniemożliwia konkretne trenowanie. O 15:30 zadzwonił Reuben przepraszając za spóźnienie, ale potwierdzając też, że są w drodze.

Gdy już dotarli zrobiliśmy 2 kółka wokół stadionu dla rozgrzewki i rozpoczęliśmy przerabiać z nimi układy koordynacyjne. Najpierw w statyce, później w marszu, a na końcu w truchcie. Reubenowi wychodziły one najlepiej, Meshack z trudem, ale łapał, ci którzy robili je po raz pierwszy mieli duże problemy. Reuben tłumaczył chłopakom w suahili, to co mówił im po angielsku yacool i objaśniał jak wykonywać układy. Wyraźnie mu się to spodobało. Po godzinie oni byli spoceni, a ja zdyszana, aklimatyzacja do wysokości cały czas jeszcze trwa. Skończyliśmy sesję, by nie przegiąć. Jutro chłopaki mają w planach poranny medium run, a potem chcą kolejną lekcję u yacoola. Umówiliśmy się, że podejdziemy do nich po naszym i ich porannym bieganiu, pokażą nam las, w którym biegają. Do stadionu, gdzie dziś trenowaliśmy mają od siebie około 5 km. Pokazali nam skrót w drodze powrotnej, ale jak się w praktyce okazało był on skrótem jedynie dla nich, my musieliśmy się potem cofać i nadrabiać drogę.

Zaprosiliśmy Meshacka do nas po treningu, bo mieliśmy dla niego niespodziankę. W związku z tym, że nie ma prądu w wynajmowanym mieszkaniu, o czym pisałam wczoraj, postanowiliśmy, że damy mu jedną z naszych czołówek, których tu jak do tej pory i tak nie wykorzystywaliśmy. Bał się trochę ją uruchomić, by czegoś nie zepsuć, przemierzył i świetnie mu leżała na ogolonej głowie. Ucieszył się z prezentu. Nam też było miło. Yacool słusznie mówi, że to i tak niedużo, biorąc pod uwagę jak doskonałym „materiałem” oni są dla niego pod kątem jego teorii biomechanicznych. Ci chłopacy są otwarci i chętni do nauki czegoś nowego, co być może uda im się skutecznie wykorzystać podczas treningów i zawodów. Dla nas to świetna okazja do bliskiego przebywania w zupełnie innej kulturze i mentalności. A propos… przywykam do kelnerek żujących pełną buzią gumy tuż nad moją głową w chwili przynoszenia menu czy posiłków. Oraz do tego, że najpierw obsługiwany jest yacool, a potem ja. Zastanawia mnie jedynie, czemu rachunki za posiłki przynoszą mi nie jemu…

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.