PROJEKT SUB 9 (32) – Kenia

 

Część grudnia i cały styczeń upłynął mi w bardzo miłej atmosferze równikowej. Z tyłu głowy był pomysł na przedłużenie sobie pobytu w Kenii do końca lutego, albo w ogóle do początku wiosny. Idea przemieszczania się zgodnie z porami roku jest bardzo bliska mojemu sercu, bo nie lubię zimy i chętnie wyciąłbym ją z kalendarza. Prowadzenie badań i eksperymentów treningowych z Kenijczykami także sprzyja takim długim wyjazdom, przypominającym już bardziej ptasie migracje niż wakacje.

Na Kenię udało mi się namówić także Roberta oraz inne osoby, w ramach obozu biegowego w Iten, z którego jestem bardzo zadowolony. Chodziło mi bowiem nie o jakieś budowanie formy sportowej na bazie hipoksji. Nie o altitudę rzecz się rozbija, ale o doświadczenie kenijskiego ruchu na żywo. Ma to szczególną wartość, gdy możemy pobiegać za dobrymi technicznie zawodnikami. Wtedy dopiero można poczuć to o czym tyle już zostało napisane w tym projekcie i artykułach na blogu. Taki wyjazd to też okazja do tworzenia materiałów wideo, które będę publikował w najbliższym czasie.

Sobota, 2 lutego (57 tydzień)

Styczeń jak i grudzień zakończone przebiegiem lekko ponad 300km/mc (załącznik).
Mimo dobrego samopoczucia w grudniu, uważam jednak styczeń za najbardziej udany z całej mojej biegowej nauki ze względu na wyjazd do Kenii i wiele zmian w głowie i ruchu jakie tam nastąpiły.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego co ujrzałem i przeżyłem. Dla biegacza jest to coś więcej niż tylko wycieczka, czy obóz biegowy. Obcowanie z osobami, które można było zobaczyć i posłuchać tylko na Youtubie ma wielowymiarowe znaczenie. Te osoby są bardzo dostępne, przemiłe i skromne, nawet napotkany Marcin Lewandowski nie różnił się od innych. No poza tym że był biały. Cała wioska to jedna wielka biegowa rodzina, która przyjęła nas bardzo ciepło. Nasi kenijscy przyjaciele Meshack i Daniel dotrzymywali nam towarzystwa, mimo że ich poziom biegowy grubo wykraczał poza nasze możliwości i właśnie te spotkania na rozbieganiach po górzystym terenie Iten i przy posiłkach, uważam za najwartościowsze. Bieganie krok w krok i oddech w oddech z zawodowcami, nawet tylko przez tydzień, pozostawia w głowie najwięcej informacji i bodźców, które na długo zachowam w sercu i głowie.

Robert

Ruch, ruch i jeszcze raz ruch. My sobie tutaj w Polsce możemy opowiadać różne historie, analizować filmy, wymyślać trening funkcjonalny. Jednak dopiero konfrontacja na żywo z ruchem Kenijczyków daje potężnego kopa w głowę. Różnice w odbiorze biegu Roberta i niebieskiego Keniola były oczywiste i spodziewaliśmy się tego, ale bezpośredni bieg za niebieskim Keniolem, to coś w rodzaju inicjacji, przebudzenia, otwarcia i tak przecież otwartych oczu.

Wniosek płynący z tych lekcji jest piękny jak najsłynniejsze na świecie równanie Einsteina. Bez ruchu jaki prezentuje niebieski Keniol, ale także inni obserwowani przez nas Kenijczycy z naszym przyjacielem Meshackiem na czele, nie da się szybko biegać. Żaden trening nie przygotuje Roberta do tempa 3’/km jeśli nie zbliży się ruchowo jeszcze bardziej do tych cech biegu, które prezentują Kenijczycy.

 

FORUM DYSKUSYJNE

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.