Spotkanie z Levim
20.01
Wczoraj po sesji medytacji chłopaki poszły na longruna. Robert i Michał ze Zgorzelca pobiegli do „magicznego lasu”. Meshack i Daniel poprowadzili ich tamtejszymi ścieżkami. Wrócili po przebiegnięciu 24 km. Antek z drugim Michałem wykręcili podobny kilometraż na dirty roads. Wszyscy wrócili z uśmiechami na twarzach.
Monika z Bartkiem poszli od rana do Kerio View. Bartek na punkcie widokowym zrobił swój jogowy trening. Towarzyszyła mu gromada dzieciaków. Koło południa dołączyliśmy do nich na kawę. Do tej pory to jedyne miejsce, gdzie można się napić parzonej kawy, nie rozpuszczalnej z saszetki. Hotel pełen był gości. Poza obcokrajowcami sporo było też Kenijczyków. Najwidoczniej przyjeżdżają tu na niedzielny spacer i obiad. Każdy z nas przekąsił małe co nieco i ruszyliśmy z powrotem, by zdążyć na popołudniową jogę. Jacek z Jankiem wsiedli na motor, reszta ruszyła piechotą.
Na jodze Bartek trochę nam dziś odpuścił. Poza kilkoma ćwiczeniami na mięśnie głębokie resztę zajęć spędziliśmy ćwicząc w parach. Była kupa śmiechu. Daniel miał do pary dziewczynę z Ugandy. Gladys trenuje do biegów na 400 metrów. Nie patyczkowała się z Danielem, gdy przyszło do rozciągania nóg. Na hasło siawassana, wszyscy szybko wskoczyli pod koce. Bardzo lubimy ten moment treningu.
Po jodze wypiliśmy herbatę i poszliśmy do Nancy na kolację. Dziś wyjątkowo każdy był najedzony i zamówił symboliczne chapati i kenijski chai. Nancy była wyraźnie zaniepokojona naszym brakiem apetytu. Michał się poświęcił i poprosił o dokładkę czym rozpromienił właścicielkę restauracji. Pytałam ją o plany rozbudowy jej knajpki, bo co wieczór są tam tłumy klientów. Powiedziała, że wkrótce chce dobudować kolejną część.
Po kolacji pożegnaliśmy się z chłopakami i wróciliśmy do domu. Dzisiaj miał przyjechać do Iten nasz znajomy Levi z Teksasu. Trochę się niepokoiłam czy nas znajdzie po nocy. Ani Meshack ani ja nie powiedzieliśmy mu, że Meshack się przeprowadził. Levi dwa lata temu mieszkał tu przez pół roku. Razem z Meshackiem trenowali i żyli w bardzo skromnych warunkach. Okazało się, że Levi po przyjedzie do Iten faktycznie udał się od razu do dawnego domu kenijskiego przyjaciela. Gdy się dowiedział, że ten już tam nie mieszka razem z innym znajomym wskoczył na motor i ruszył do nowego domu Meshacka. W ciemności rozpoznał Meshacka po jego charakterystycznym chodzie. Meshack z radości podobno skakał i piszczał. Wszyscy razem przyjechali do nas przed 22. Levi był głodny po długiej podróży. Poszłam z nimi do Keellu na kolację. Wróciliśmy do domu po północy. Wszyscy już spali. Levi zajął kanapę w salonie, dostał koc Janka do przykrycia się i padł ze zmęczenia.