RPA – winnice
Nasza podróż była bardzo intensywna. W ciągu kilkunastu dni pobytu w Afryce byliśmy w Zimbabwe, na chwilę w Zambii, przejechaliśmy bezdrożami Botswany, a na koniec podróżowaliśmy po przepięknej widokowo trasie Garden Route. Ilość miejsc i ich wyjątkowość sprawia, że trudno jest wybrać jeden punkt kulminacyjny. Bo jak wybrać między Wodospadami Wiktorii, Deltą Okavango, safari na solniskach Maghadighadi czy widokami Południowej Afryki?
Ostatni dzień w RPA miał być na luzie, bez pośpiechu, w pięknych okolicznościach przyrody. I taki był.
Zaczęliśmy od spaceru po dawnych ogrodach Kompanii Wschodnioindyjskiej. Tu w połowie XVII wieku rosły owoce i warzywa, które zaopatrywały holenderskie statki podczas ich podróży do Indii. Później spacer po kolorowej malajskiej dzielnicy Bo-Kaap. W tle cały czas widoki na Górę Stołową.
Koło południa dojechaliśmy do miejscowości Franschoek.

Tu mieliśmy zaplanowaną wycieczkę winnym tramwajem po najlepszych winnicach w kraju. Ależ było wesoło. Przepiękne tereny, słońce, zieleń, białe zabytkowe budynki. Tramwaj i autobus woził nas pomiędzy winnicami. Udało nam się odwiedzić dwa miejsca, w których skosztowaliśmy lokalnych win. Spokój, cisza, urzekające piękno przyrody. To był fantastyczny czas.
Wieczorem wróciliśmy do Kapsztadu. Spacer na Waterfront i ostatnia wspólna kolacja. Muzyka na żywo, występy młodzieży, gwar, turyści. Atmosfera nadmorskiego kurortu.
Jutro powrót do Polski, do zimna i śniegu… Ja wrócę tylko na chwilę. Dam buziaka moim chłopakom, wyściskam Meshacka i za dwa dni wracam do Afryki na kolejny tour.
Nico miał rację, kto raz wypije tutejszą wodę będzie chciał tu wracać już zawsze…
















