II warsztaty z techniki biegu – podsumowanie
Dwie rzeczy, które wpłynęły na moją zmianę postrzegania jogi i rozciągania:
– po pierwsze sesja jogi w realu z Bartkiem, u mnie w chacie, na moim kawałku podłogi,
– po drugie symetria ciała i ruchu, której fanem jest również Bartek, a więc fascynacja jakiej nie podziela mój fizjoterapeuta, bezwzględnie i naukowo podważając jej jakiekolwiek przejawy.
Spotkania z outsiderami wnoszą do mojego systemu świeży powiew inspiracji. Czy można osiągnąć stan pełnej relaksacji tkankowej nie przejmując się faktem, że może to potrwać wiele godzin, a w perspektywie praktykowania nawet wiele lat? Czy relaks może oznaczać osiągnięcie rozluźnienia poniżej stanu spoczynkowego mięśni? To brzmi dla mnie fantastycznie, a jeżeli przy tym efektem ubocznym będzie zwiększenie zakresu w stawach, to super.
Kiedyś zapytałem mojego fizjo, czy nadejdzie taki dzień, że powie mi – „jacol, wszystko z tobą ok. Nie musisz do mnie przychodzić, bo nie mam już nic do roboty z twoim ciałem”. Odpowiedzi nie było, gdyż przy tak trudnych pytaniach pada klasyczne i jak zwykle – „to zależy”. Tymczasem Bartek wrzucił mi obraz mentalny jogina, który sam sobie jest najlepszym fizjoterapeutą, osteopatą, rolferem, czy kimkolwiek kto zajmuje się terapią manualną.
Poza tym zorientowałem się, że w środowisku jogowym, podobnie jak w biegowym, istnieje coś w rodzaju piekiełka i komercji. Laik powiedziałby, że zajęcia z jogi prowadzą tylko uduchowione córy matki Teresy i beztosteronowi synowie Dalajlamy. Nic bardziej mylnego. Jest dezinformacja, chaos i mierne pojmowanie tej sztuki. Zupełnie jak z techniką biegu i poziomem świadomości ruchu jej nauczycieli.
Bartek kompletnie nie zna się na bieganiu, ale jest uwrażliwiony na ruch i reaguje na kalectwo ruchowe podobnie jak ja. Ludzie nie powinni biegać, bo to trauma dla ciała i ujma dla godności. Jednym słowem – ohyda. Pokazałem Bartkowi niebieskiego Keniola. Był zachwycony. Określił to co widzi mianem jogi w biegu. Spodobało mi się to oryginalne określenie.
Na drugich warsztatach, oprócz mojej stałej ekipy, miałem ciekawego biegacza z całkiem przyzwoitym ruchem, ale przede wszystkim świetnymi warunkami fizycznymi. Wzrost nieco ponad 180 i waga 60. Bmi 18 jak nic. Życzyłbym sobie takich biegaczy w Iten jak najwięcej. Daniel, właściciel tak zajebistego bmi, zapowiedział że wleci po raz drugi za dwa tygodnie. Może kiedyś wstawię jakieś zestawienie filmowe z nim w roli głównej. Warto pokazywać takie przypadki białych Kenijczyków.
Kolejne warsztaty 31 sierpnia – 2 września. Zapraszam wszystkich zainteresowanych techniką biegu.
Nie fiksuję się na punkcie wagi, ale o takich białych Keniolach czytam z niejaką zazdrością. Obawiam się jednak, że nie mam tyle samozaparcia, żeby dojść do takiego poziomu kiedykolwiek ;).