PROJEKT SUB 9 (15) – luz
Skoor ma od kilku dni nowe życie, dlatego nowe życiówki zeszły na drugi plan.
Jak tam noce i dnie, przyjacielu? He, he.
Spoko, młody śpi. Rodzicielstwo jako „dojrzały pierdziel” ma pewną zaletę. Człowiek mniej się przejmuje i podchodzi do takiego pierda małego na luzie. Prawie nastoletnia córka i 8 latka bodźcują na tyle dobrze, że młody swoimi stękami nie przekracza progu wywołującego zniecierpliwienie ;). Generalnie je, śpi, wali kupy i to wszystko. Jedyne co wprowadza pewien dyskomfort to to, że zostałem wywalony z mojej miejscówki na łóżku i muszę spać przy ścianie.
Biegowo to w niedzielę zrobiłem 16km w upale i biegło mi się nadzwyczaj dobrze. Miało być 8 i powrót do domu, ale postanowiłem wykorzystać dobre samopoczucie. Wprawdzie kompletnie olałem skupianie się na ruchu, ale i tak garmin twierdzi, że podskakiwałem na za niskiej kadencji.
Skoor
W czwartek jadę do Czech i przy okazji wlecę z twoim Strydem do Roberta. Będzie jazda…
Poniedziałek, 14 maja (20 tydzień)
Jest taki plan:
17.05 Zgorzelec: popołudniowy trening biegowy + wieczorek zapoznawczy
18-19.05 Karlowe Wary
20.05 – Zgorzelec: popołudniowy trening taneczny patrz załącznik
21.05 – Zgorzelec: poranny trening biegowy i czas wolnyCzy trener ma jakieś pytania?
Robert
Znajdzie się jeszcze jakieś miejsce na parkiecie?
Wtorek, 15 maja
Parkietu wystarczy dla wszystkich :).
Wczoraj na przełaju sama radość z pracy biodra, normalnie czuję się jak Edwin Kipyego (ale to tylko moje odczucia, wizja pewnie inna). Teraz kiedy ruszyło biodro czuję dopiero pracę pośladków. Na podbiegach najbardziej, a i podbiegi najbardziej sprawiają mi radość jak wybicie idzie z biodra i rozpędzam się pod górkę :). Na zbiegach, kiedy prędkość rośnie JUŻ MNĄ NIE BUJA, bo umiem nad tym panować.
Robert
LUZ
Spoglądam czasem dzieciakom przez ramię na ekran komputera, żeby zobaczyć, cóż to za siła, zdolna przykuć młody organizm na wiele godzin do fotela. Nigdy nie byłem fanem gier, a z punktu widzenia biomechanika jestem ich wrogiem w takiej formule. Poza tym animowane postacie, pomimo imponujących możliwości odzwierciedlania detali i rysów twarzy, poruszają się wciąż z gracją łazików na marsie. Podobnie zresztą jest ze wszelkimi robotami humanoidalnymi. Gracja i dynamika, to ciągle wyzwanie dla projektantów. Nie da się dobrze zamodelować ruchu biegowego w jakim poruszają się w realu zwierzęta i ludzie. To wszystko jest wciąż toporne jak kreskówki z Bolkiem i Lolkiem, albo innym pokraką z krainy deszczowców. Tak sobie myślałem jeszcze do niedawna.
Grzegorz uświadomił mi, że Atlas, robot wypuszczony na rozbieganie przez Boston Dynamics, może stać się inspiracją do tworzenia obrazu mentalnego ładowania nogi podporowej z zachowaniem perfekcyjnie ustabilizowanej „miednicy”. Bieg Atlasa zaskoczył mnie swoim realizmem, a właściwie realnie odczuwalną dynamiką ruchu. Można w nim dostrzec namiastkę całościowej pracy ładowania i rozładowywania elastycznych komponentów, bez skupiania uwagi na detalach drażniących dotąd oko, w mniej udanych konstrukcjach.
Czy Atlasa czeka dalszy progres ruchowy? Zapewne tak, ale ta formuła ma swój widoczny horyzont możliwości. Całościowa praca ładowania i rozładowywania elastycznych komponentów jest możliwa, dopiero wtedy, gdy robot składać się będzie w przeważającej części z komponentów odkształcalnych sprężyście. Na razie proporcje są odwrotne.
Czy nauka bądź samonauka ruchu, będąca w zasięgu możliwości współczesnych robotów, wykazuje jakieś podobieństwo swojego przebiegu do ludzkiego procesu nauki? Wydaje się, że tak. Początkowo człowiek jest w stanie zmienić swój ruch w bardzo znacznym stopniu, w bardzo krótkim czasie. O charakterze ruchu decydują wtedy duże fragmenty ciała, duże i stosunkowo łatwo kontrolowane mięśnie. Z czasem jednak proces zmiany ruchu, prowadzący do coraz lepszego czucia bezwładności, powinien obejmować swym zasięgiem mniej uświadomione obszary ciała. Na to potrzebujemy z kolei coraz więcej czasu. A im bliżej biomechanicznej perfekcji tym dłużej trwa zmiana. Prostym przykładem może być proces przejścia od lądowania na pięcie do lądowania na śródstopiu. Można to zainicjować praktycznie natychmiast i kontrolować tę zmianę, by utrwaliła się. Niestety, poza większą świadomością i wyczuleniem na ten aspekt biegu, cała reszta jest zazwyczaj poza naszą kontrolą. W najmniejszym stopniu panujemy nad cyklicznością napięcia i rozluźnienia, w praktyce pozostając w ciągłym, podwyższonym napięciu ciała podczas biegu.
W niedzielę w Białymstoku odbył się półmaraton z udziałem naszych wyczynowych zawodników. Był Emil Dobrowolski i Damian Kabat oraz kilku trzecioligowych Kenijczyków. Taka lokalna impreza bez historii, ponieważ nic specjalnego się tam nie wydarzyło, co miałoby jakąś większą wartość sportową. Nie pisałbym o tym, gdyby nie ukryta wartość jaką niesie możliwość obserwacji i porównań ruchu zawodników z czołówki. Nie tylko podczas biegu, ale podczas rozgrzewki i potem po biegu.
Na półmaraton wybrał się Kamyk, który później w długiej rozmowie telefonicznej podzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami. Poszedł tam tylko po to, żeby zobaczyć luz i ewentualnie go poczuć. Oglądał Emila i Damiana stwierdzając, że wyglądają jak maszyny do biegania i poza kolorem skóry nie odbiegają jakoś warunkami fizycznymi od Kenioli. Do momentu, gdy nie przejdą do biegu. Ruch jest niestety rozczarowaniem. Praca stawu biodrowego od razu pokazuje przepaść pomiędzy białymi i czarnymi. Jest to bardzo wyraźnie widoczne nawet w przypadku analizowania i porównywania naszych z przeciętnymi pod względem ruchu i wyników Kenijczykami.
No ok, ale zobaczyć luz to jedno, a poczuć go, to zupełnie inna sprawa. Jak poczuć luz? Trzeba przekroczyć barierę kulturową i nie bać się eksplorować nowe rejony niewiedzy. Kamyk w marszu menela podszedł do Kenioli i przywitał się z nimi. Nie po naszemu, czyli krótko i nerwowo albo z intencją zmiażdżenia drugiej osobie dłoni, co jest nierzadko punktem honorowym przywitania. Przeciągnął długość uścisku daleko poza normy czasowe białego człowieka i wkroczył w świat tych ludzi. Szmatki – tak w jednym słowie Kamyk określił poczucie witanych Kenijczyków. Miękka aura nieznanego dotąd dotyku pozostaje w nas potem na długo. Warto ją wykorzystywać w obrazach mentalnych, bo nadaje się do tego idealnie. W tym kontekście przywitanie się na przykład z Atlasem mogłoby przypominać witanie się z kombinerkami.
W pierwszym ćwiczeniu na filmie z Rudą, a także na filmie poniżej, pokazałem przykładowe ćwiczenia na czucie bezwładności, które mogą być nazywane ćwiczeniami zmiękczającymi, albo ćwiczeniami wprowadzającymi dekompresję w stawach i tkankach. Jakkolwiek naukowo byśmy je nazwali chodzi w nich o to, żeby poczuć luz, czyli najmniej uświadomiony element pracy nad ruchem. Luz jest właśnie tym na razie nieosiągalnym horyzontem dla Atlasa. To ostatni przyczółek humanizmu, o który walczę i który promuję w naszym projekcie.
Wtorek, 15 maja
Paznokieć (po wypadku na zawodach) zszedł, ale już nie boli. Tak się składa, że pierwszy tydzień praktycznie tylko się rozciągałem i rolowałem. I tak dopiero od zeszłego tygodnia znowu biegam i ćwiczę.
Obecnie robię więcej ćwiczeń aniżeli biegam. Do tego dużo czytam i oglądam. Staram się tworzyć trwałe obrazy mentalne.Fajnie wychodzą te ćwiczenia Rudej. Po takim pokazie znacznie łatwiej o ich wykonanie. Ale myślę, że to i tak dosyć indywidualna sprawa. Własne odczucia są tutaj ważniejsze. Podobne ćwiczenia wykonywałem już od jakiegoś czasu, ale podpierałem się na piłce, a nie na ławce. Odczucia były podobne, tylko jeszcze bardziej miękko.
Czasami czuję to w biegu tak jak Robert to opisuje. Jest sprężyna, rytm itd. Gęba się sama śmieje. Niestety często w takich momentach łapię się na automatycznym przyspieszaniu i wraz ze wzrastającym tempem gubię się i tracę luz. Nie potrafię tego do końca kontrolować – ciekawe.
Już od dłuższego czasu zauważyłem to, co ostatnio opisujesz – podbiegi są łatwiejsze, na zbiegach już trzeba tego szukać. Na wyścigu pierwsze kilometry to były zbiegi i to spore. Znajomi nie mogli się nadziwić jak ja umiałem tak w dół pędzić i do tego tak bardzo luźno wyglądać.
Nie umiem coś syna namówić do nagrywania mojego biegania, może w ten weekend coś się uda, to dam znać. Obecnie nic nie zmieniam, mój tydzień to 2x podskoki, 2-4 x skakanka (rano), 3-4 x bieganie, codziennie rozciąganie, wałkowanie i zabawy rozluźniające powięź. No i 2-3 x siła z własnym ciałem – brzuszki, plecy itp. Waga trochę poleciała i obecnie stoi przy 60kg, ale myślę że jeszcze trochę zleci, bo mamy lato i się więcej pocę.
Jak masz jakieś propozycje, to wal śmiało.
PozdrawiamAdam Balachowski
Skup się w najbliższych kilku tygodniach na zmiękczaniu zamiast wzmacnianiu tkanek klasycznymi brzuszkami albo prasowaniu mięśni rolowaniem. Jedno ćwiczenie z wahadłowymi obrotami tułowia już wrzuciłem na początku filmiku z Rudą, który przywołujesz. Kolejne ćwiczenia masz we wpisie powyżej. W nich skupiam się na obrotach rąk i wymachach nóg. Po takiej półgodzinnej sesji rozgrzewkowej zyskujesz dużą wrażliwość na ruch. To jest specyficzny sposób mobilizowania tkanek, ponieważ prowokujesz ich dekompresję zamiast kompresji. Zmiękczanie w rzeczywistości, już podczas biegu, sprowadza się do lepszego czucia bezwładności i ostatecznie o to w tej zabawie chodzi. Wiesz, co dzieje się z twoimi rękami i nogami. Wiesz gdzie się znajdują i jaką mają geometrię bez patrzenia na nie. Taka hiper percepcja szybko zanika, ale w twojej głowie już zaczyna inicjować jakiś proces zwiększający świadomość działania siebie samego.
Tak może wyglądać luz przy tempie grubo poniżej 3 minut/km. Dla wielu jest to tempo przebieżek, czyli około 16s/100m. Elastyczność tkankowa i bezwładność mas, to słowa kluczowe. Nie ma tutaj żadnych szarpnięć tułowiem w trakcie lądowania. Nie ma rozpaczliwego wymachiwania rękami w poszukiwaniu równowagi i walki z własnym ciałem oraz przeciążeniem. Jest pełne wyciszenie (brak przyruchów) i wprawianie ciała w rezonans. Rytm wzbudzany jest akcją łokcia w tył, oddzielając fazę napięcia (ładowania) tkanek od fazy rozluźnienia (rozładowania) tkanek. Dopiero w końcówce jest włączona wyższa kadencja. Tutaj fragmenty tego biegu. Tak wygląda flow.
Wczuwanie się w bezwładność poruszających się kończyn daje kontrolę nad ciałem większą aniżeli jakiekolwiek ćwiczenia wzmacniające. Zwłaszcza na dużych prędkościach. Bezwładność jest cechą każdego ruchu proksymalnego. Poprawny technicznie bieg, jest przykładem ruchu proksymalnego, czyli inicjowanego od centrum masy i rozchodzącego się promieniście ku odległym częściom ciała. O ruchu proksymalnym wspominałem już wiele razy w artykułach (1, 2) i na forum.
Chciałbym, żebyś potestował Altry, model Escalante. Właśnie pod kątem utrzymania luzu i dobrej pracy ładowania biodra na większych prędkościach. Przemyśl sprawę. Uważam, że jesteś już przygotowany na wyczuwanie niuansów związanych z oddziaływaniem przeciążeń na ciało. Oczekiwałbym opisu twoich odczuć i porównań Escalante do innych modeli, w których zazwyczaj biegasz.
Środa, 16 maja
Dzisiaj 15x200m w 34÷35sek p.90s i fajnie było. Na prędk. 35sek mogłem kontrolować technikę, ale nie wiem jak to wygląda z boku. Wolne truchtanie na 155spm daje frajdę, bo czuć balansowanie na biodrze. Żeby tylko jutro nie padał deszcz na treningu.
Do zobaczenia.Robert
Tomek gratulacje i dużo radości dla całej rodzinki 🙂
Dzięki Robert. Radości jest po uszy 😉