Pomiary biomechaniki biegu (5)
Do Seby mam jakąś godzinkę jazdy rowerem, czyli coś koło 35km. Jeżdżę tak sobie ostatnio polami i wioskami na nasze treningi, przy okazji zwiedzając okolicę. Któregoś dnia z ciekawości sprawdziłem jak to wygląda na mapie i wyszło 36,7km. Hmmm, no ok. Google nigdy nie kłamie jak wiadomo, a więc moje coś koło 35km wymaga kalibracji. Z drugiej strony jak na rower, zwłaszcza ze wspomaganiem elektrycznym, to da się z tym żyć. Nie takie błędy człowiek popełniał, żeby zaraz wpadać w tryb paniki, cytując klasyka. Jak się jednak okaże, ten błąd ma swoje wymierne konsekwencje. Ale o tym później.
Najnowszy artykuł Filipa o pomiarach biomechanicznych podczas treningu przeciążeniowego pokazuje, że ciągnięcie zawodnika rowerem istotnie zmienia ruch, co jest rejestrowane przez akcelerometry. Wyniki dotyczą czujników mocowanych nad kostkami. Dla pomiarów z czujnika na miednicy będzie odrębny artykuł. Natomiast odnośnie tytułowego pytania „Jak poprawić wyniki biegacza za pomocą roweru?”, to jest ono raczej klikbajtowe, ponieważ przyjdzie nam jeszcze poczekać z odpowiedzią. Rozwinę ten temat w innym wpisie.
Jest to pierwsze tego typu badanie i jak zwykle przyjmuję postawę sceptyczną w stosunku do ewentualnego wyciągania wniosków. Przede wszystkim można zauważyć, że Filip nie wypracował jeszcze spójnej i konsekwentnie realizowanej metodologii pomiarów i ich prezentacji, co jest naturalną sprawą w przypadku pionierskich badań. Dlatego też trudno jest porównywać wyniki, jak choćby z przykładowego wpisu o asymetrii pracy nóg Sebastiana.
Film prezentuje fragmenty przebiegu treningu przeciążeniowego, podczas którego założyliśmy stałą prędkość biegu na poziomie 24km/h, co daje tempo 2:30/km. Z takim tempem zawodnik był ciągnięty rowerem na odcinkach około 400-metrowych. W tym samym tempie biegał też bez wspomagania. Celem było zebranie danych z akcelerometrów do analiz porównawczych. Liczyła się więc precyzja w nadawaniu stałego tempa pracy, za co odpowiadał tempomat i dla bezpieczeństwa ustawienie limitu prędkości dokładnie na poziomie 24km/h. W teorii wszystko było dopięte. W praktyce wyszło bardzo dobrze. Sprzęt nie zawiódł. Zawiódł jak zwykle człowiek, czyli ja.
Tak więc po treningu jadę sobie zadowolony z jego przebiegu i mam do domu coś koło 35km. Pogoda, słoneczko, ebajk jedzie bezszelestnie. Super. Nagle przelatuje myśl. No ale przecież jak mam nieskalibrowany licznik, to przecież nie biegaliśmy na treningu tempem 2:30. Jakim więc tempem biegaliśmy? Znika słońce, pogoda i śpiewające ptaki, bo włączam kalkulator.
36,7/35,3=1,03966006. Ok. Co dalej? No to by trzeba było chyba teraz pomnożyć razy 24km/h. Czyli równa się 24,9518414km/h. Czyli 60/24,9518414=2,40463215. Czyli to daje tempo 2:24/km. Czyli… dobrze, że Seba o tym nie wiedział… 😉