PROJEKT SUB 9 (24)

 

Dużo informacji technicznych zostało tu przekazanych przy okazji tego projektu. Pomyślałem, że może nawet za dużo ich umieściłem w tak krótkim czasie, bo nawet jeśli mózg nadąża, to ciało bynajmniej. Praktyka jest mozolnym procesem poznawania na własnej skórze tego, o czym można przeczytać. Namiastkę tej praktyki można też zobaczyć, choćby w podsumowaniu warsztatów technicznych, które zorganizowałem w połowie lipca.

W lipcu rozpocząłem eksperyment polegający na monitorowaniu dyspozycji dnia. Stworzyłem prosty arkusz kalkulacyjny, w którym zainteresowani biegacze będą oceniać swoje samopoczucie. Dyspozycję dnia określa skala od 0 do 10, gdzie 0 to kompletny zjazd kolagenowy, a 10 to petarda i gotowość na mocny akcent. Celem codziennego prowadzenia tego arkusza i wpisywania poziomu dyspozycji dnia jest uchwycenie cyklu regeneracyjnego. Na dyspozycję dnia ma wpływ oczywiście trening, dieta, odnowa, zdarzenia losowe. To wszystko ma być zaznaczane w arkuszu. Może z czasem coś z tego wyjdzie.


Środa, 11 lipca

Do Roberta:
Pokombinuj z bandażem i poczuj jak on usztywni nogę i sprawi, że sprężyna będzie większa podczas sikania. Wyobraź sobie, że to jest noga Seby. Potem przenieś ciężar ciała na drugą nogę i spróbuj uzyskać takie samo usztywnienie. Nie rób tego dużo. Wracaj na nogę z bandażem i porównuj na nodze bez bandaża. Jestem ciekawy tego eksperymentu. Może zrób jakąś fotkę to wstawię na bloga.

Ok. może być fajny eksperyment. Najlepszą formą rozgrzewki powięzi są nożyce, czy to w miejscu, czy w lekkim truchcie. Wczoraj między akcentami 15x1min na 3min przerwy, robiłem w truchcie z nożycami wzmacniając przywiedzenie i usztywnienie (jak u Seby) i im więcej serii tym lepiej mi się biegło, tzn. przy tej samej prędkości zmęczenie zanikało, jedynie stopy (śródstopie) bolało od zmęczenia, ale mięśniowo spoko i dzisiaj też bez zakwasów.

Robert

Siłowe przywiedzenie może wywoływać ból w okolicach śródstopia. Może trochę za mocno torujesz tkankę, czyli zbyt szybko naginasz powięź, żeby rozciągała się w pożądanym kierunku.


Po naszym, wspólnym treningu postanowiłem popracować nad Sebastianem, żeby poprawić stabilizację miednicy. Nie podoba mi się geometria, którą widzę na stopklatce i chciałem to poprawić. Tydzień później w czwartek 12 lipca, weszliśmy na nieco wyższy poziom czucia ruchu i szczegółowości obrazów mentalnych naprężacza powięzi szerokiej.

Piątek, 13 lipca

Dzisiaj zeszło ciśnienie z nóg. Nie czuję tego rozpierania jak wczoraj (uczucie wyjścia mięśni z ciała). Uważam jednak, ze muszę odpocząć. Naprężacze lekko zakwaszone, prawy pośladek i plecy dostały po całości. Myślę, że brakowało wczoraj ruchu tych pleców stąd ich dzisiejsze zmęczenie. Czekam cierpliwie i za 2 dni znów pokombinuję z biodrami.

Sebastian

Ciekawe, że dzisiaj czujesz się lepiej niż wczoraj. W końcu wczoraj też dowaliłeś. Choć krócej. Dla mnie to są sygnały o ciągłym braku powtarzalności odpowiedzi organizmu na bodziec.

Też jestem zaskoczony różnymi reakcjami mojego organizmu.

Sebastian

Rewelacja, myślę że u wszystkich jest jeden ten sam efekt, że najlepsze wrażenia są w drugiej połowie treningu, kiedy jesteśmy rozgrzani i porozciągani w tym właściwym kierunku, bo będzie wypierdalać w górę jeśli właśnie rozciągniemy odpowiednie włókna w tym samym jednym kierunku. Ja też mimo zmęczenia najlepsze wrażenia odczuwam na koniec treningu.

A mam pytanie, czy ten zjazd kolagenowy, jak zwał tak zwał, odczuwacie jako typowe zmęczenie i znużenie, żeby pójść spać, czy też przychodzi głód? bo u mnie nasila się głód po ruchowo wyczerpującej pracy i to na słodkie :). Rzuca mną po całej kuchni :).

Robert

Robert, ja się dziś czuję jak szmata na kiju, a to efekt w zabawę wzbudzenia sprężyny w plecach z wczoraj ;), a głodny jestem zawsze.

Skoor

Hm … qrcze.
Nie bardzo się rozpisuję nad tym jak to u mnie wygląda, bo mam obawy, iż nie jest to prawda, choć chciałbym by była. A konkretnie, np. dopiero od niedawna załapałem (po filmiku z Marcelina), że ów „garbus” to autentyczny garbus. Wcześniej sądziłem, że chodziło o „antylordozę” i tą starałem się korygować. I jak zapodałem owego prawidłowego garbuska, to się znów ruszyło (choć i wcześniej wydawało mi się, że było nie najgorzej). To taki dodatkowy puzzel, a pewnie jeszcze sporo ich zostało do kompletu.

Nie wiem jakie mam oscylacje, ale nagle pomimo 30st. upałów i przy rachitycznym kilometrażu, byłem w stanie „przedreptać” 8-10km po 4:15-4:20 na tętnie okołomaratońskim (a nawet niższym). Z ciekawości postanowiłem sprawdzić (wiem, że to za szybko i tak dalej) ile mogę „wykręcić” na takiej sprężynie i nie umierając przy tym oddechowo. Wyszło, że mogę zrobić km w 3:40 i to bez „napinki”. Wiem, że dla Roberta i Sebastiana to żadne parametry, ale takie wyniki to ja miałem ładnych kilka lat temu jak biegałem średnio miesięcznie pod 400 km i jeszcze na kross fit chodziłem. A teraz to do 200 km nawet nie dobijam. Także zmiana jest i to spora.

Podczas eksperymentowania nad pulsowaniem całego ciała pojawiło się coś, co bym zdefiniował jako gwałtowny wyrzut miednicy do przodu (w fazie lotu). Nie jestem jednak pewien, czy robię to faktycznie w powietrzu, czy niestety jednak jest to efekt mocniejszego (mięśniowego) wybicia nogą. Za szybko się to działo, bo poleciałem w ten sposób 1km < 3:30 i okazało się, że to za dużo jak na moje puco-serce.
A chyba nie miałem do tej pory zgonu kolagenowego, a co do głodu to dołączam do zespołu Tomka ;-).

Keri


Czwartek, 12 lipca

Myślałeś o „diecie powieziowej”? Jak miałaby wyglądać? Masz kogoś kto Ci w tym temacie dopomoże? Sam się nad tym zastanawiałem (choć orłem dietetycznym nie jestem) i na moim przypadku. Czyli redukcja wagi, trzeba by wywalić węgli ile się da, bo i tak nie są potrzebne (nie trenuję pod wynik) i dać dużo białka do tego, ale nie by „chronić” mięśnie bo ich też chcemy się pozbyć, a po to by było z czego przebudować powięź. Do tego w opór wody. Hmmm…

Skoor

Deleguję obowiązki. Dziewczyna Seby, Ada, studiuje dietetykę i zaczyna zgłębiać temat.

Piątek, 13 lipca

Skupiałem się wczoraj na rozluźnieniu góry, na rozciąganiu między łopatkami i pulsacji w tych okolicach. Czasem wychodziło, czasem nie, ale co dziwne dzisiaj czuję obręcz barkową tak jakbym nosił ciężary przez pół dnia i nie jest to zmęczenie mięśniowe. Takie dziwne uczucie i ciekawostka.

Skoor

O tym dziwnym uczuciu zmęczenia pisze też Seba. W końcu to musi być dziwne skoro w tkance łącznej masz 90% receptorów czuciowych. Euforia przeplata się ze znużeniem. Próbujemy to jakoś zinterpretować, ale nie mamy żadnego odniesienia do doświadczeń z przeszłości. A to oznacza, że wkraczasz na zupełnie nieznane obszary funkcjonowania i określanie tego jako ciekawostka może być daleko zbyt niewystarczające.

Wiesz, dziwne i nowe to jest o tyle, że pobiegałem godzinę tempem „niezawrotnym”, a czuję się słabiej niż po 30km w mocniejszym tempie kiedyś ;). Ciężko też mi uwierzyć/zinterpretować, że moje próby rozluźnienia góry i włączenie jej w sprężynę mogą aż tak odbić się na odczuciach potreningowych, bo odczucia są takie jakbym cały ten trening nie ćwiczył rozluźnienia, a mocniejsze spięcie właśnie. Co ciekawe zacząłem mimowolnie rozluźniać barki w trakcie dnia, dosłownie czuję jakbym wisiał na szkielecie. Jak jakaś szmata rozwieszona na badylach, nie wiem… jak strach na wróble.

Skoor

Ciało oparte na szkielecie to jeden z moich sztandarowych obrazów mentalnych.
Co do treningu, to w istocie nie trenujemy rozluźnienia, ale szybkozmienne fazy przejścia od rozluźnienia do maksymalnego napięcia. Trzeba wyjść poza schemat myślenia o napięciu jako czymś niewłaściwym. Napięta struktura w trakcie ładowania nogi podporowej usztywnia całe ciało. Tak jakby na moment było zawinięte i ściśnięta bandażem elastycznym. Skuteczność wybicia jest kwestią tego jak szybko ciało uwolni się z uścisku krępującego ruchy bandaża. To jest wyższa szkoła jazdy. Musi być napięcie, żeby potem móc je wykorzystać w lokomocji podczas rozprężenia. Na tym etapie pracy skupiamy się więc nie tylko na skutecznym i skoordynowanym rozciągnięciu struktury, ale na szybkości powrotu struktury do długości początkowej.

Sobota, 14 lipca

Pobiegłem sobie 1000 szybciej (jak na moje obecne możliwości) średnio wyszło po 3:49. Początek wolniej, później się rozbijałem gdzieś do 3:35. Średnia długość kroku 1,66, kadencja jak na rozbieganiu 152 i VO 15,5. Wiem, że cyferki Cię nie kręcą, ale… Mnie czasami jeszcze tak ;).

Skoor

Jak zobaczę na obozie ruch i będzie ok. to zacznę się napalać na twoje cyferki, bo wtedy coś będą znaczyć. Obóz zaczyna się z chwilą ekscentrycznego wyjścia na peron i menelskiego marszu na dworzec zachodni. Tam będę na was czekał.

Wiem ;).

Skoor


Poniedziałek, 16 lipca (29 tydzień)

Kolejny tydzień dłubania w powięzi. Nic nowego. Biegam po górkach każdego dnia oprócz akcentów. Szukam ładowania i szybkiego wybicia. Coś tam się ruszyło do przodu, ale nie spieszę się, postanowiłem jeszcze skupić się na diecie i lekkości poruszania się. Mimo zbicia kilogramów nie odczuwam znacznej lekkości w poruszaniu się, może za dużo oczekiwałem? Jednak dalej oczekuję polepszenia noszenia więc będę nadal eksperymentował z odżywianiem :). Oczywiście największy narkotyk to węglowodany w postaci słodyczy, może kilkanaście dni bez węglowodanów i tylko białko? Zobaczę co wyjdzie,
Miniony tydzień wg planu w załączeniu.

Robert

Jak masz dalej wenę na rasowanie bmi to spoko. Zrób mały eksperyment przed biegiem. Ustaw się w damskim sikaniu. Wybierz cały luz i zostań tak na 2 minuty. Przerwa i znowu. 5 razy. Sprawdź, czy zwiększył się zakres przywiedzenia.

Czwartek, 19 lipca

U mnie coś się dzieje tylko nie wiem co, ale tropię :).
pon, wt – objawy grypy, wysoka gorączka i łóżko, ciśnienie śr. 80/50 – nic konkretnego, nic nie boli. Dzisiaj dałem krew do badania: morfologia, ob i crp – szukam stanów zapalnych… ale znalazłem gościa, który mówi że takie objawy grypopodobne występują przy zmianie diety na warzywno-owocową. Ponieważ kombinuję dużo w odżywianiu i jednocześnie obciążam organizm wysiłkiem istnieje teza, że moje drugie w ciągu miesiąca osłabienie i gorączka może być spowodowana właśnie zmianą diety. Co ważne właśnie teraz jak wpierdzielam warzywa i owoce (zredukowałem do minimum mięso, pieczywo, makarony, białko zwierzęce i słodycze) to czuję się lekko, na pewno lżej niż przy innym odżywianiu. Nie czuje się teraz jak napchany worek ziemniaków… i tym torem będę podążał.

Dzisiaj idę na lekki rozruch i zrobię sprężynę 5x2min przed truchtem. W statyce jest fajnie, ale nie wiem jak wyjdzie dzisiaj w dynamicznym ruchu, czy nie będę za słaby. Choć mam komfort panowania nad ciałem kiedy jestem lekki :).

Robert

Jesteś w stanie zrobić już ponad 100 damskich siknięć bez dyskomfortu mięśniowego? Wydaje mi się, że to może być kluczowa sprawa. Najpierw takie mikro zejścia i z czasem większe, gdy powięź zaczyna pracować sprawniej i całościowo. To można przyrównać do ściskania nóg bandażem. Potem w biegu jest takie samo uczucie błyskawicznego usztywnienia i ściśnięcia nogi bandażem.

100-150 zrobię bez zmęczenia, bo już wiem jak usztywnić bez użycia mięśni, dlatego uznałem że z bandażem nie ma co świrować bo ten efekt już znam. Mogę dzisiaj popróbować maksymalną ilość do zmęczenia.

Robert

Dzisiaj po południu poskakałem na trampo i zrobiłem 5×200 sikania. Zauważyłem, że im bardziej napinam struktury tym mniej angażuje mięśnie 🙂 i ich nie męczę, dobre! Tak można rzeczywiście długo, więc Kipchoge nie schodzi nisko, ale na krótko spina struktury i strzał za strzałem do przodu :).

Robert

Sprężyna Kipchoge jest wystarczająca na sub 2h, ale już zbyt krótka na jeszcze szybsze bieganie.

Poniedziałek, 23 lipca (30 tydzień)

hejka,
weekend mieliście pełen pracy i wrażeń :), czas teraz odpocząć.

Z mojej strony praca trwa nadal. Włączyłem w codzienny program 5 serii po 200 sikań symulując stan napięcia jaki chcę utrzymać w biegu na akcentach. Fajnie się wpisuje ten bodziec, bo wielokrotne powtarzanie tego samego ćwiczenia i co 4 dzień dowalenie go w dynamicznej pracy, daje dobre czucie ciała i lepsze panowanie w trakcie biegu. W statyce można realizować dziesiątki ustawień pantografu i nie do końca wiedzieć, która pozycja będzie optymalna, natomiast w szybkim biegu np. jak u mnie 3:20/km to już zaczyna się praca w 4D :), jak nie więcej. Jedno jest pewne, żeby sprężyście się wybijać muszę lądować niemalże na palcach w kierunku dużego palca (jak Ty sugerowałeś) co zresztą ułatwia przywiedzenie. Wtedy mam miękki kontakt z asfaltem i czuję sprężynę. Jak ląduję na całą stopę, to sprężyna maleje. Cały system 4-dniowej periodyzacji fajnie wpływa na regenerację. Nie odczuwam zmęczenia, a przełaj pomiędzy akcentami fajnie urozmaica pracę ruchową. Dużo podbiegów i właśnie na nich dużo ćwiczę dynamiczne wybicia kangura :). Poprzedni tydzień w załączniku.

Robert

Po warsztatach mam jasność co do Skoora. Ma duży problem z wypoziomowaniem miednicy, ale celem było też wyczucie większego usztywnienia podporu i to się udało uzyskać. Pozostaje praca w domu nad precyzją i powtarzalnością ruchu. Weszło bardziej agresywne ładowanie i niższe zejście w podporze. Przy okazji wyszła słaba koordynacja. Weszła za to dużo większa świadomość biegu.

Fajnie, że chłopaki wyjechali od was z różnymi wrażeniami i cielesnymi doznaniami. To daje najlepsze efekty w przyszłej pracy.
Pisałem Agacie, że mój prawy krętarz już nie boli, a igły to super leczenie po 1 razie. Marcin jest de best z uciskaniem czegoś tam w pachwinie nogi. Też dopiero teraz odczuwam tego znaczenie. Jak dochodzi dynamika wybicia, to tam zaczynają pracować jakieś mięśnie. Eureka, mam tam jakieś mięśnie :). Z czasem okazuje się ile mamy niewykorzystanych luk w naszym ciele.
Obecnie skupiam się na:
– zaleceniach osteopaty Marcina: rozciąganiu i pracy przeponą
– na przywiedzeniu w statyce i w biegu lądując na duży palec
– nożycach na stabilizację miednicy i górnych partii
– dynamice wybicia na podbiegach w przełaju

Robert

Wtorek, 24 lipca

Nie wiem jak Wy, ale ja każdego dnia odczuwam coraz to nowsze doznania i cieszę się na kolejne wyjście i kolejne ćwiczenia. Wracam do różnych starych i odkrywam nowe możliwości. Analizując czas – od marca do dzisiaj upłynęło raptem 5 m-cy naszej współpracy, a tyle się wydarzyło i tyle się zmienia w ciele i umyśle i pewnie jeszcze długo tak potrwa, ale co najważniejsze, to moje nastawienie do treningu ruchowego i mentalnego do dzisiaj się nie zmieniło. Nic po drodze nie wpłynęło na chociażby iskierkę zwątpienia. Wyhamowanie prędkości treningowych uchroniło mnie pewnie przed wieloma kontuzjami i kalectwem ruchowym jakie widzieliśmy w Toruniu, a reszta dzieje się samoistnie. Kiedyś nie wyobrażałem sobie biegać po 5-6min/km i to z kadencją 140-150 spm, a teraz to sprężysty spacer :). Dzięki przesterowaniom uruchomiliśmy już wiele mechanizmów, stawów i mięśni do pracy, więc na pewno nie będę w wieku 60-lat niedołężnym staruszkiem o lasce :). Najwięcej powtórzeń ile robiłem to np. 15x200m i miałem dość. Teraz to 30×200 i w tym samym tempie, ale z większą swobodą. I to są rozwojowe zmiany, które bardzo budują, dają power, bo jest postęp! Wszystkie powtórzenia jakie robię są na komfortowej ruchowo prędkości, tak że mogę podczas biegu zmieniać technikę. To właśnie bawi moje ciało i duszę i choć to tylko 3:20/km, to na 600m można tyle się nauczyć o sobie, że to jest najlepszy trening. Polubiłem te powtórzenia i ciekawe, że pod koniec są najlepsze wrażenia, kiedy struktury są rozgrzane i sztywne, wtedy sprężyna jest twarda i mocna.

Robert

Toruń i wcześniejsze tego typu doświadczenia, a pamiętam jak bawiłem się w korespondenta sportowego podczas ME Masters w Poznaniu w 2006 roku, pozostawiają bardzo przygnębiający obraz ludzi starych, którym sport bynajmniej nie przyprawia skrzydeł. Można odnieść wrażenie, że uprawianie sportu wręcz podcina skrzydła i przyczynia się do degradacji człowieka odbierając mu sporo godności w jego ruchu. Mnie osobiście obezwładnia nawet bardziej pojawiająca się starcza demencja, na którą uprawianie sportu wydaje się nie mieć żadnego związku. To nie tak powinno być, to nie tak powinno wyglądać. Obecny sport jako szerzej pojmowany sposób na zdrowe i długie życie, nie sprawdza się. Potrzeba nowej definicji i nowego podejścia do sportu jako kompletnego systemu. Na razie to wszystko jest bardzo słabe.
Co do twojego biegania z nowym ruchem, to utrzymywanie na lajcie tempa 3:20 jest bardzo obiecującym sygnałem.


Środa, 25 lipca

Nakręciłem się jak dziki osioł. To potakiwanie i rozciąganie w plecach da się poczuć i w marszu, zwłaszcza po biegu. Pobawiłem się dziś jak u Ciebie na obozie, tylko że na świeżych nogach. Czuć przyjebanie w ładowaniu, przy niskim zejściu, luźnej nodze i patrzeniu spod byka. Ciężko jest kontrolować tempo. Jest tylko bach, bach, bach i zapierdalam. Zaczaiłem też o co chodzi z dalekim lądowaniem bez wyciągania nogi. Wystarczy puścić nogę luźno i sama leci. Dosłownie jak mówiłeś o strzepywaniu czegoś z buta. Załapałem to też dopiero w marszu. Ha! Nie straciłem czasu u Ciebie ;).

Skoor

Nie podpalaj się, te odczucia będą się jeszcze wiele razy zmieniać. Warto się mocno hamować z tempem, żeby łapać perfekcję. Ciało musi wyrazić zgodę na szybszy bieg. Inaczej będziesz forsować kalectwo. Priorytetem jest zatrzymanie miednicy. Kombinuj z bandażem, żeby czuć i minimalizować ten niepożądany ruch wahadłowy miednicy.

Postaram się, ale wiesz, zabawa ruchem sprawia sporą frajdę. To trochę jak ze sportowym autem, aż się prosi żeby się nie kontrolować do końca ;). Będę grzecznie prosił o pozwolenie moje cielsko. Jak będzie współpracowało to ewentualnie wtedy sobie przycisnę.

Skoor


Czwartek, 26 lipca

Na wtorek 24 lipca zaplanowałem z Sebastianem start kontrolny na 5k przy okazji CITY TRAIL onTour Poznań. Wyszło fatalnie. Dzień wcześniej Seba zrobił pyszne jedzonko – makaron z serem. Na wieczór młody wciągnął jeszcze pizzę. He, he. Miało być niegroźnie, robiliśmy sobie jaja, że masa biega itp. szydery. Kara była dotkliwa. Potworny ból brzucha podczas biegu i dowleczone 17 minut. To taka przestroga, żeby jednak nie robić sobie jaj z biegającej masy. Trzeba poważnie zastanowić się jak i czym karmić maszynę do biegania.

Myślę, że sprężynowanie bardzo zmienia pracę przepon w ciele i narządów wewnętrznych. Przez to maszyna może być bardziej wrażliwa na to co je. W końcu oscylacje są konkretne, co widać na filmie. Restrykcyjna dieta może być ceną, którą trzeba będzie zapłacić za bycie maszyną do biegania. Wszystko jednak przed nami i dużo jeszcze jest do odkrycia i przetestowania.


W Marcelinie, przed nieudanym startem Seby spotkaliśmy Bartka od jogi (znajomy rudej), który obserwował biegaczy i miał całkiem konkretne uwagi dotyczące położenia miednicy, pochyleń, usztywnień itp. Chcę zorganizować naszej, biegowej grupie spotkanie z nim. Jego portfolio. Przykładowe dwie sesje (1, 2) z Bartkiem. Może rozwinąć się ciekawa rozmowa. To co nas będzie interesować, to zwiększenie mobilności miednicy i korpusu. Nogi raczej zostawiamy w spokoju, zgodnie z tym co mówił Maciej (mój naukowy konsultant od powięzi) o unikaniu rozciągania w wyczynie.

We wtorek 31 lipca mam spotkanie w Poznaniu ze specjalistką od rolfingu. To może być także potencjalne źródło użytecznych dla nas informacji. Generalnie celem jest budowanie maszyny do biegania, czyli wysoko wyspecjalizowanej jednostki ruchowej. Będziemy więc korzystać z wiedzy z innych dziedzin i wyciągać dla siebie to co najistotniejsze. Dla informacji – rolfing to jedna z terapii manualnych. W założeniu ma powodować powrót do właściwego ułożenia poszczególnych części ciała, co jest warunkiem zdrowia fizycznego i emocjonalnego. Nazwa terapii wzięła się od nazwiska twórczyni Idy Rolf. Przytaczałem już fragmenty jej wykładów.

Ja to się zdam pewnie na relację z rozmowy, bo jak wiesz jest to dla mnie spora wyprawa. Chyba, że termin zgrałby się z jakimś obozem, ale pewnie dopiero na jesieni. Nagrywaj i opisuj.

Skoor

Niezłe portfolio :). Ja jestem b. zainteresowany. Widzę po sobie, że te parę ćwiczeń jakie robię i uwagi Marcina osteopaty już mają duży wpływ na mobilność ciała, a joga w rozciąganiu struktur ma ogromne możliwości.

Robert

Witam,
proszę o video jak się da ;-).

Adam Balachowski

Wideo jest dobre dla nieobecnych, ale upierdliwe dla mnie, bo muszę je robić zamiast skupiać się na zajęciach. Muszę być na 100% zaangażowany, żeby wynieść coś z tego i oszacować ile potencjału jest w jodze. W jakim stopniu może przyczynić się do poprawy mobilności stawów biodrowych i pleców. Najlepiej też ćwiczyć pod okiem specjalisty, dlatego robienie wideo w tym układzie będzie trudne.


Piątek, 27 lipca

Dziś po treningu, ale nie wiem, czy to po biegowym, czy po wspinaczce na 7m ściankę x3 – czuję dupę. Normalnie jak wchodziłem po schodach, to czułem pośladkowy dość mocno, a na bieżni też się bawiłem w niskie zejście i szukanie sztywnej pracy.

Skoor

Chodzi o kompilację dwóch składników, czyli zgięcie stawu biodrowego i przywiedzenie kolana. Taka wkrętka w podłoże wtedy wychodzi, jakbyś stopą gasił peta. To powoduje chwilowe usztywnienie kończyny i poczucie zaciskania na niej bandaża elastycznego. U Ciebie jest nadmierne przywiedzenie, którym kompensujesz niedostateczne zgięcie. Poszukuj obsesyjnie (nie lubię tego słowa, ale ma najtrafniejszy ładunek emocjonalny) uczucia zaciskania bandaża na nodze. W każdym pojedynczym kroku. To początkowo powinno być nawet chamsko wymuszane. Na zasadzie torowania powięziowego. Zmuszasz tkankę do takiej pracy poprzez skupianie się na ruchu i usztywnieniu. W twoim przypadku dochodzi jeszcze stabilizowanie miednicy. Miednica ma się zatrzymać, albo przynajmniej wahać w dużo mniejszym zakresie. Stąd pomysły na owijanie się bandażami i robienie z siebie mumii.

Poniedziałek, 30 lipca

Biegam w tych przerobionych hokach. Generalnie spoko, można bardziej dojebać przy lądowaniu. To, że są sztywne w zasadzie nie przeszkadza, a zapiętek po kuracji młotkowej trochę się uspokoił więc może się zaprzyjaźnimy, zwłaszcza, że jak przebiegłem 200m po asfalcie w tych NB co byłem u Ciebie to chciało mi powybijać zęby. Jutro zrobię testowy bieg z bandażami i dam znać jak było. Z nowości to ogarnąłem koordynację ramion z resztą ciała. Już nie latają z opóźnieniem do reszty, a pracują razem z nią.

Skoor

Szybkość przywiedzenia i zgięcia może zaskakiwać. Wtedy jak to się uda w jednym, czy kilku krokach, to jest wrażenie wybicia jakby miało powybijać zęby.


Piątek, 27 lipca

Wczorajsze akcenty były miłą niespodzianką ponieważ:

1. przed bieganiem objadałem się ciastem drożdżowym ze śliwkami – mniam, mniam – i miałem obawy jak ja dam radę szybko biegać, ale o dziwo po ok 1,5h po obżarstwie było GIT :).

2. ubrałem buty, które mi przerabiałeś – wyśmienite czucie i miękkość – dzięki MEN :).

3. ze swobodą i niezłą sprężynką pomykałem ponad 600-metrowe odcinki w tempie na ok 3:10-3:00/km (załącznik)

Co było inne niż zawsze? To lekkość i swoboda oraz ta sprężynka, czyli mocno elastyczne wybicie jakby nogi były z twardej gumy. Wyrzucałem nogi do przodu i mogłem przesterowywać pogłębienia zejścia i pracę pośladków – jestem zadowolony z tych serii powtórzeniowych!

Stawiam mocno na codzienne sikania, które robię 5×200, myślę że to one uelastyczniają i przygotowują ustawienie pantografu. Jakby nie było codzienne naginanie struktur pozostawia trwałe ślady. No i nożyce, które stosuję jak tylko mogę na rozbieganiach, w przełaju, pod górkę, w odpoczynku dla rozluźnienia, na każdym kroku…

Robert

No, no, tyle siknięć w ciągu dnia, to nawet Sudan nie robi znakując teren. Nie będący w temacie urolog byłby zaniepokojony.
Powolutku praca u podstaw zaczyna procentować. Na pewno jest to dłuższy proces niż przy klasycznym treningu i dowalaniu, ale jest szansa, że taką powolną pracą bardziej podniesiesz tempa treningowe. Pozostaje robić swoje i szukać rezerw w diecie powięziowej, bo tam jest chyba jeszcze duży potencjał rozwojowy.

 

FORUM DYSKUSYJNE

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Skoor pisze:

    yacool, film z jogi zrób.

    Aparat ustw tak, żeby było widać dobrze Bartka i niech nagrywa sobie wszystko jak leci. Nie będzie to może idealne, ale zawsze coś z tego będzie można wynieść zwłaszcza z późniejszym komentarzem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.