Trening z Niebieskim Keniolem
09.01
Byliśmy dziś umówieni z Lumbazim, Lumbazią i ich coachem na trening techniczny na boisku w Iten. Przed 10 yacool poszedł wypożyczyć rower, a ja spacerem poszłam do centrum.
Gdy dotarłam na miejsce byli już Meshack, Daniel i Suzi, która po pierwszym treningu dostała ksywkę Lumbazia ze względu na sprężynę jaką w sobie rozbudziła. Po kilkunastu minutach dotarli też Niebieski Keniol i jego coach.
Yacool zaczął trening od torowania powięzi. Lumbazi zaczął powoli łapać ruch. Aż dziwne, że ma to w biegu, a w staniu trudno mu uzyskać taką geometrię. Potem porobili trochę nożyc. Meshack na prośbę yacoola przyniósł dwa długie kije. Dziś po kolei wszyscy z nimi biegali w celu poprawy pracy góry i zatrzymania nadmiernego bujania ramionami. Yacool pokazał im też ćwiczenia na coś co nazywa zewnętrzną koordynacją. Mają one uświadomić wzmocnienie jakie można robić w biegu łokciem, by przyspieszyć wyjście w górę z fazy podporu do fazy lotu. Wszystkie te zabawy najlepiej i najszybciej łapała Lumbazia. Na koniec yacool wziął rower i zrobił dłuższą pętle z podopiecznymi coacha. Wrócił zadowolony z postępów.
Po treningu zaprosiliśmy wszystkich do knajpy na herbatę i chapati. To taki rytuał. Przy okazji ekipa obejrzała na aparacie nagrania z dziś. Ponieważ to był już ich drugi trening nie przedłużaliśmy spotkania. Umówiliśmy się na późniejszy kontakt.
Yacool pojechał oddać rower do wypożyczalni. Rozliczamy się 1 KES za 1 minutę. Przy czym przy wypożyczeniu roweru trzeba wpłacić 100 KES tzw depozytu. Z depozytem niewiele poza nazwą ma wspólnego, bo opłata ta nie jest w żaden sposób rozliczana, jest bezzwrotna.
Ja wróciłam do domu spacerem. Dzieciaki, które akurat miały w szkole przerwę i szły do domu na lunch podbiegały do mnie, by dotknąć mojej białej dłoni. Tutaj nowy rok szkolny zaczyna się z początkiem roku kalendarzowego. Dzieci mieszkające w odleglejszych wioskach przywożą do szkół żółte autobusy. Po drodze wstąpiłam jeszcze do Piusa kupić doładowanie do telefonu, by móc korzystać z internetu. Był zajęty rozsypywaniem cukru do półkilogramowych torebek. U nas w domu też się już kończy kilogram, który kupiłam niespełna tydzień temu. Cukier to tutaj towar pierwszej potrzeby.
Na ulicy (jest tylko jedna główna droga asfaltowa prowadząca przez całą wieś) i na ścieżkach w Iten jest coraz więcej białych biegaczy. Niedługo dołączy też nasza ekipa.