PROJEKT ANTARKTYDA

 

W poszukiwaniu przygód bieganie przydaje się, jak mało która dyscyplina sportowa. Turystyka biegowa jest teraz bardzo modnym zajęciem. Zwłaszcza, że oferta imprez biegowych obejmuje cały świat z biegunami włącznie.

Jak przygotować się do ekstremalnych warunków pogodowych na Antarktydzie? Czasami nie da się na nie przygotować i trzeba z pokorą przyjąć to, co natura oferuje w tym odwołanie zawodów jeśli pogoda nie pozwala. Istnieje więc ryzyko zarówno odmrożenia sobie nosa i uszu, jak i niewystartowania w ogóle.

Z Karolem, który postanowił mimo to pobiec maraton na Antarktydzie, współpracuję już od dłuższego czasu. Mamy na koncie udany finał PROJEKTU RIO, gdzie celem było złamanie 4h w maratonie. Mamy też zupełnie niespodziewaną wygraną podczas imprezy organizowanej w trzech krajach, gdzie biegnie się 3 maratony dzień po dniu. Jeżeli tylko zdrowie dopisuje, a to jest najważniejszym punktem naszej współpracy, to mimo mojego, sceptycznego podejścia do podobnych czelendży, udaje nam się osiągać cele i unikać kontuzji.

Do Antarktydy nie da się przygotować tak jak do innych maratonów, dlatego improwizowaliśmy, z wchodzeniem na godzinę do chłodni włącznie, co jest pomysłem autorskim Karola.

 

CZTERY MIESIĄCE Z KALENDARZA

 

WRZESIEŃ

Zaczęliśmy przygotowania od września, z niskim kilometrażem na poziomie 50-55km/tydz. W każdym tygodniu zaplanowałem dwa akcenty – jeden interwał i jeden bieg ciągły. Długie wybiegania do 90 minut. W tym projekcie odpuściłem temat wagi. Na biegunie przyda się nieco dodatkowego tłuszczu. Położyłem za to nacisk na jogę. We wrześniu nie obyło się bez kłopotów związanych z pracą zawodową Karola, która mocno wpływa na treningi i regenerację.

Czytaj więcej…

PAŹDZIERNIK

W październiku założyłem, że norweska pogoda pozwoli kontynuować interwały i biegi ciągłe. Chcieliśmy na maksa wykorzystać w miarę sprzyjające warunki atmosferyczne i podkręcić nieco szybkość na interwałach. Trochę działo się w pracy i w życiu prywatnym Karola, co jak zwykle koliduje z treningami. Najważniejsze, że Karol potrafił zachować względną równowagę we wszystkich aspektach i nie stracił koncentracji na celu. Na tym powinno mniej więcej polegać amatorskie trenowanie biegania.

Czytaj więcej…

LISTOPAD

Listopad w Norwegii, czyli jak żyć w podbiegunowym półmroku. To mógłby być niezły wstęp do opisu skandynawskiej depresji. Zastąpiłem interwały zabawami biegowymi, a biegi ciągłe krosami. Kilometraż tygodniowy wciąż bez zmian (50-55km/tydz.). Karol wpadł też na pomysł symulowania Antarktydy w chłodni. Ma chłopak fantazję, trzeba mu przyznać. Niejeden załamałby się w takich okolicznościach przyrody, a ten wymyślił sobie do tego jeszcze spa w firmowej zamrażarce. Niestety jego fantazja ma też drugie oblicze, podsuwające różne pomysły biegowe, które z kolei mnie martwią jako trenera.

Czytaj więcej…

GRUDZIEŃ

Skończyły się żarty. Do planu weszły długie biegi. Trasa maratonu biegnie po 7-kilometrowej pętli z jednym, stromym podbiegiem. Włączyliśmy więc do planu podbiegi na zmęczenie i w ostatnich tygodniach podbiegi na pobudzenie przed longami. Do tego zwiększony kilometraż, nasilona aktywność w pracy i godzinne seanse w chłodni.

Czytaj więcej…

Relacja z biegu.

Po długiej i męczącej podróży wylądowałem w Santiago De Chile z przygodami na ostatnim transferze. Spędziłem 50 min w sektorze kontroli emigracyjnej. Odebrałem bagaż, potem kolejna kontrola, zmiana terminala z międzynarodowego na krajowy i ponowne nadanie bagażu!!! Jeszcze nigdy tak szybko nie poruszałem się po lotnisku, ale udało się w ostatniej chwili zdążyć na lot do Punta Arenas. Na miejscu była już torba i czekał transfer do hotelu. Dzień później zrobiłem spokojne 5km i odpoczynek. Potem spotkanie organizacyjne dotyczące biegu i ogólnych zasad na Antarktydzie. Emocje są już coraz większe.

15 stycznia
5:30 pobudka, śniadanie i transfer na lotnisko,, już w strojach do biegu. Nie było żadnych przeszkód i o 9:00 polecieliśmy na King George Island Antarctic. Po półtorej godzinie lotu  byliśmy na miejscu. Ruszyliśmy w stronę naszej bazy. Zajęło to troszkę czasu z postojem na ostatnią toaletę u Rosjan :). W końcu dotarliśmy na start, bo już od kilku godzin byliśmy w podróży. Emocje sięgały zenitu.  Wszystko w tym biegu zależy od pogody.  Trasa to 7 pętli. Sporo podbiegów. Temperatura -5, odczuwalna -10, wiatr do 10m/s.
Godzina 13:45 ruszamy. Zaczynam spokojnie pierwszą pętlę i badam trasę. 6-7 lokata i powoli zaczynam odrabiać. Jestem piąty i utrzymuję to do 30km, aż nagle kryzys. Zmęczenie jest już spore. Na 33-34 km widzę czwartego zawodnika,  Dana z Kanady, który też walczy o przetrwanie. Od 35km do 40km  biegniemy już razem. W pewnej chwili mija nas mój kolega Michał. Podejmuję więc próbę dogonienia i utrzymania go. Walczymy jak sprinterzy, aż do mety. Michał zachował więcej sił i wbiegł na metę o 1s szybciej. Mi udało się ukończyć na 5 miejscu.
Po biegu udaliśmy się z Michałem na ciepłą herbatę do namiotu, gdzie mieściła się prowizoryczna kuchnia. Krótka wymiana zdań, szybkie przebranie z mokrych ciuchów, śpiwór i ogrzewanie organizmu. Później dopiero czas na zdjęcia, kolację i oczekiwany sen. Ten bieg po prostu miałem tylko ukończyć, ale oczekiwane przed startem Top5, udało się zrealizować.

Karol

 

FORUM DYSKUSYJNE

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.